Sukcesy, walka i muzyka, czyli … gramy śpiewająco –
z prezesem Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej Kazimierzem Greniem rozmawiał Janusz Pytel
– Mamy bez mała dwa tygodnie do końca 2013 roku, czy jest Pan przesądny? Pytam pod kątem wydarzeń w mijającym roku.
– Nie reaguję na puste wiadra, nie wiążę żadnych nadziei z guzikiem na widok kominiarskich mundurków więc pewnie mieszczę się w tak zwanej większości statystycznej.
A mijający rok? Cóż, mieliśmy wiele sukcesów, bo włożyliśmy ogrom pracy by je osiągnąć.
– Fakt. O kilka medali Podkarpacki ZPN się wzbogacił.
Nie mówię tylko o tym, choć faktycznie, trzy medale na szczeblu rozgrywek ogólnopolskich, to historyczne osiągnięcie podkarpackich reprezentacji. Srebrny medal naszych amatorów w Regions Cup, srebro i brąz młodzieżowych zespołów – to kapitalny wynik. Nie mniej jak medal, cieszy mnie także, że mogliśmy pokazać całej Polsce nasz wysoki poziom organizacyjny. To duża wartość. Sposób organizacji finałów Region w Bieszczadach długo jeszcze będzie stawiany za wzór. Naszym następcom wysoko podnieśliśmy poprzeczkę.
– Jesień, to czas do eliminacji kolejnej edycji rozgrywek reprezentacji młodzieżowych.
– Wszystkie trzy nasze kadry są na miejscach premiowanych awansem. To też doskonały wynik. Naprawdę niewiele brakuje, by cała trójka zagrała o miejsca na pudle w Górskim, Dejnie i Smolarku.
O ile będzie kim grać, bo trenerzy mówią, że gdzie nie pojadą, to tłumy walą po telefony do rodziców naszych zawodników.
To znana bolączka Podkarpacia, spowodowana sytuacją finansowo-gospodarczą naszego regionu. Związek nie ma na to wpływu. Mamy zdolną młodzież i dobrze wyszkolonych trenerów, którzy potrafią wydobyć z chłopaków wszystko to, co w nich najlepsze sportowo.
Jak wspomniałem, na Podkarpaciu nie ma dużych pieniędzy, nie mają więc ich także kluby, to jak zatrzymać mamionych wielkimi obietnicami juniorów a nawet trampkarzy. Przestrzegam, korzystając z okazji, rodziców przed pochopnymi decyzjami. Eksodus dzieci w ramach województwa kończył się niekiedy porażką a co dopiero mówić o „transferach” w skali kraju. Mit Warszawy czy Łodzi powinien zniknąć.
– Słuszne spostrzeżenie, bo piłkarze, ci z pierwszych stron gazet to nie są wychowankowie Legii ani SMS Łódź.
– Mamy naprawdę dobrych szkoleniowców, którzy na dodatek stale podnoszą swoje umiejętności. W ostatniej kursokonferencji zorganizowanej przez nasz wydział szkolenia, wzięło udział blisko ośmiuset słuchaczy. Mamy trzecie miejsce w Polsce pod względem ilości organizacji kursów dających uprawnienia instruktorskie i trenerskie. Trzysta certyfikatów wydanych w tym roku, musi robić i robi wrażenie. Mamy dwa profesjonalnie prowadzone Wojewódzkie Gimnazjalne Ośrodki Szkolenia Sportowego Młodzieży w Krośnie i Tarnobrzegu, plus wzorowa praca w klubach. Mamy kim i mamy gdzie szkolić, bo sportowa infrastruktura jest coraz lepsza.
– Przykłady na to co słyszę widać w tabeli Centralnej Ligi Juniorów.
– O właśnie. Nasze trzy Stale – Rzeszów, Mielec, Stalowa Wola – grają jak równy z równym, bez żadnych kompleksów z rówieśnikami inny województw. I mają jeszcze rezerwy, bo niektóre spotkania grali bez tych najlepszych, powoływanych na mecze pierwszych zespołów w II lidze.
– Głód piłki jest duży. Doczekamy się awansów w tym sezonie rozgrywkowym?
– O niczym innym nie marzę. Mamy cztery drużyny w II lidze i mocno wierzę, że tak się stanie. Bo teoretyczne szanse ma każdy z naszych drugoligowców. Wierzę także, że każda z nich znajdzie się w ósemce i nie opuści II ligi.
– Popiera Pan jako członek Zarządu PZPN tę reorganizację?
– Tak jak popierałem i nawet optowałem za powstaniem CLJ, tak i z tej reorganizacji może wyniknąć wiele dobrego. Wprawdzie taka liga wygeneruje większe koszty, ale podniesie się zdecydowanie poziom gry. Mnie zawsze interesowały decyzje dające realne szanse na wzrost poziomu sportowego, opartego na ekonomicznych możliwościach klubów. Przypomnę, że PZPN przewidział środki na finansowanie wspomnianej CLJ, ściągnęliśmy opłaty za sędziów i obserwatorów z I ligi i podobnym kierunku pójdziemy dalej. Drugoligowcy będą mieli pomoc ze strony związku. Nie inaczej ma się sprawa na Podkarpaciu. U nas także z klubów został zdjęty obowiązek opłacania obserwacji sędziowskich a delegaci bywają na meczach tylko podwyższonego ryzyka bądź niezwykle istotnych z punktu widzenia pozycji w tabeli. Nie jeżdżą bez potrzeby tylko tam, gdzie „dmuchamy na zimne”.
– Jak układa się współpraca i relacje z prezesem Bońkiem. Pytam, bo Pańskie działania były dużą częścią jego sukcesu wyborczego a pewnie nie brakowało osób, które chciały podobnie jak za kadencji Laty doprowadzić do konfliktów między wami.
Między Bońkiem i Lato jest taka różnica, jak między Himalajami a depresją w Holandii. Moim celem zawsze było zreformowanie pod każdym względem PZPN i stawiałem na ludzi, którzy deklarowali te zmiany. Moje relacje z obecnym prezesem są bardzo dobre, bo oparte na merytorycznej współpracy. Nie słodzimy sobie na posiedzeniach Zarządu, ale wypracowujemy optymalne warianty rozwiązań problemów. Na zewnątrz dajemy jednak jeden wspólny i spójny komunikat. Bardzo sobie cenię tę formę współpracy i myślę, że prezes Boniek także.
Mówiłem też o tym w ostatnim wywiadzie „Chcieli ze mnie zrobić bandytę”:
– A działania przewodniczącego Kolegium Sędziów PZPN Zbigniewa Przesmyckiego też Pan popiera?
– To wyjątek. Neguję je w całej rozciągłości, bo mam ku temu racjonalne i merytoryczne podstawy. Przestrzegałem, przestrzegam i będę do skutku przestrzegał przed tolerowaniem działań, które stawiają PZPN w negatywnym świetle, które szkodzą wizerunkowi Związku.
Polityka personalna Przesmyckiego w awansach, spadkach i obsadach już dzisiaj daje negatywne efekty. Lista błędów sędziowskich przez duże B w ekstraklasie i I lidze rośnie w postępie geometrycznym. Proszę pamiętać, że pomeczowe publiczne komentarze to nie wskazywanie palcem na Przesmyckiego, tylko na PZPN i przed tym chcę chronić Związek.
Zakusy Przesmyckiego na decyzyjność jednoosobową- a takie były, są na szczęście skutecznie torpedowane przez większą część zarządu.
Życzliwe, początkiem kadencji ekipie Bońka media, już zaczynają o tym pisać. Ligi centralne to duże pieniądze i wyniki osiągane w meczach, to także zyski bądź straty.
Ten temat, to słoń wiszący nad przepaścią na cienkiej nitce i to staram się niektórym uzmysłowić, bo już pojawiły się głosy o jakimś drugim dnie. W tym obszarze działania Związku brzydko pachnie i na tym poprzestanę.
– Jeszcze jedno pytanie. Jaki przewiduje Pan ciąg dalszy?
– O wszystkim co obserwuję, bądź wiem, informuję Zarząd, podając znane mi fakty. Tak było w czerwcu i tak było teraz na posiedzeniu grudniowym. Czekam na reakcję. Teraz ruch po stronie Zarządu i prezesa Bońka.
– Pełni Pan także funkcję Przewodniczącego Komisji Futsalu i Piłki Plażowej.
– Na prośbę prezesa Bońka, wskoczyłem drugi raz do tej samej rzeki. Osiem lat temu zbudowaliśmy drużynę, którą szanowano na parkietach Europy. Tajfun minionej kadencji zniszczył wszystkie wypracowane sposoby działań, organizacji a nawet twórczy sposób myślenia o grze w reprezentacji. Odbudowujemy to z niemałym trudem, na poziomie wszystkich lig w zapisach regulaminowych i na szczeblu kadr narodowych. Wielkie wyniki nie przyjdą o tak od ręki, ale pomniejsze sukcesy już mamy.
– Podkarpacie znowu miało okazję gościć reprezentacje Polski w futsalu.
– Nasze dziewczyny, które grają pod szyldem reprezentacji Polski od lutego, zagrały dwa kapitalne mecze z piątą drużyną Europy – Ukrainą. Zwycięstwo 5:3 w Nowotańcu, było bez precedensu. Wróciliśmy także do formuły rozgrywania zawodów czterodrużynowych, bo tak grane są eliminacje do mistrzowskich turniejów. Stąd powrót z kadrą A do Krosna i drugie miejsce w rywalizacji z udziałem Białorusi, Turcji i Gibraltaru. Mam satysfakcję nie tylko z postawy drużyny ale też z radości, jaką daliśmy podkarpackim kibicom i z poziomu organizacji tych imprez. Te niby towarzyskie spotkania z racji rangi meczów międzypaństwowych mają także swoje wymogi i obostrzenia. Śmiem stwierdzić, że mamy najlepszą ekipę w Polsce do organizacji imprez sportowych.
– Potwierdzają to spotkania kadru U-18 Polska – Rumunia.
– Dokładnie. Dwa zwycięstwa w Mielcu i Rzeszowie zorganizowane perfekt, to potwierdzają. Mam prawo tak mówić, gdyż takie opinie dało się słyszeć od trenerów i kierowników drużyn Polski i Rumunii na pomeczowych konferencjach prasowych. Pragnę serdecznie jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy mieli udział w tym sukcesie.
– Jak słusznie Pan zauważył, poziom organizacji zależy od człowieka, tak działanie Związku, to wypadkowa działania wielu osób. Umie Pan sobie dobierać ludzi do współpracy?
Zawsze zaczynam od siebie i to od siebie najwięcej wymagam. Przyjąłem pewne standardy postępowania i z tymi którzy je akceptują, podejmuję działanie. Ponieważ trzecią kadencję mam zaszczyt pełnić funkcję prezesa zarządu, był czas, by i w materii ludzkiej poczynić zmiany. Odmłodziliśmy wydziały i komisję, nie rezygnując z pomocy starszych kolegów. Mamy nowy, ciekawie zapowiadający się skład wydziału szkolenia. Także codzienne prace w biurze Związku dźwigają na swoich barkach osoby młode, choć niezwykle kompetentne w tym co robią. I tym wszystkim ludziom należy się wielki szacunek i wdzięczność za pracę, jaką wykonali w całym mijającym roku.
– Organizacja meczów międzypaństwowych, medale, bez zarzutu prowadzone rozgrywki ligowe, szkolenia czy wszyscy to zauważają?
– Prawie wszyscy. Niewidomych udaje tylko dwóch redaktorów z GC Nowiny. Jeden, który tendencyjnymi tekstami załatwia swoje prywatne porachunki ze związkiem oraz drugi, który na zasadzie koleżeńskiej mu wtóruje. W tej gazecie zainteresowanie sukcesami sportowymi jest zerowe a Czajkowskim, tym który pobiegł z donosem do prokuratury, ogromne. Naszego dorobku nie zauważa też kilku krzykaczy, świadomie usuniętych z komisji w których nie ma miejsca na działania sprzed ośmiu lat. Tamta epoka w Podkarpackim ZPN skończyła się bezpowrotnie.
– Walka w sądzie jednak trwa.
– Trwa. Walka z osobami, które nie mogą pogodzić się z wyborczą porażką. Jutro mogę stanąć do wyborów, bo jestem pewny, że program który realizujemy dla podkarpackiej piłki jest popierany przez 95 procent klubów. Śmieszne zarzuty i polityczne dno oskarżeń, to tło tej wojenki.
– Prokuratura sądzi inaczej.
– Dziwię się, że znalazł się prokurator, który na podstawie oskarżeń wyssanych z palca sporządził zarzuty. Kandydat Mazur i Czajkowski byli na sali wyborczej, brali aktywny udział w wyborach, Mazur poddał się weryfikacji delegatów a Czajkowski liczył głosy będąc członkiem komisji skrutacyjnej. Przegrali i Czajkowski pobiegł do prokuratury. Proste pytanie i jeszcze prostsza odpowiedź. Gdyby wygrali, czy skarżyliby wtedy ten werdykt sali? Z pewnością nie. Donos Czajkowskiego, to stek bzdur od strony prawnej. By to rozstrzygnąć, wystarczy dokładnie przeczytać statut Podkarpackiego ZPN i Polskiego ZPN. Jeżeli ktoś tego nie zrobił, albo udaje, że nie są to dwa odrębne stowarzyszenia- to już nie moja wina. Powtórzę po raz setny. Nie było podczas ostatnich wyborów ani błędów prawnych ani formalnych, ani żadnych innych. Akt oskarżenia to personalny atak na moją osobę i atak na porządek prawny w naszym stowarzyszeniu. Przez trzydzieści lat nie było na Podkarpaciu podobnego przykładu zaskarżenia zjazdu wyborczego w jakimkolwiek stowarzyszeniu.
Kto wspiera akcję Czajkowskiego i przegranego kandydata Mazura, którzy rękami prokurator Rak chcą obalić praworządnie ustanowiony porządek prawny w związku? Jan Lech – dyrektor w Urzędzie Marszałkowskim, ponoć niedawno wyrzucony z szeregów PSL. Następny, to do niedawna marszałek województwa, który teraz nie myśli piłce a o swoich problemach. Także kilku polityków i samorządowców, dla których futbol to nie sport czy misja społeczna, tylko trampolina do wyborów parlamentarnych bądź samorządowych. W zębach zgrzyta, jak się widzi, że narzędziem w tej sprawie staje się urząd państwowy w osobie prokuratora.
– Z mojej wiedzy, ta grupa już działała w związku.
– Oczywiście i teraz na siłę chce wrócić. W klubach pamiętają styl tych i podobnych im „rządów”, które wygenerowały setki spraw w prokuraturze wrocławskiej. Ich pomysł na przejęcie władzy w związku to nie program działania tylko donosy do urzędów kontrolnych. Dziś posługują się prokuraturą, sądami, donosami, wysyłaniem kontroli. Nikt w klubach nie jest głupi, by tego nie dostrzegać, stąd taki a nie inny wynik podczas legalnego Zjazdu i praworządnego, tajnego głosowania. Wierzę, że z tym swoistym politycznym zamachem na związek wygra praworządność.
– Żeby powściągnąć emocje zauważę, że obrona idzie śpiewająco?
– Nie da się myśleć o tym beznamiętnie, ale faktycznie ”muzyka łagodzi obyczaje”.
– Nagrał Pan dwie płyty i koniec?
– Był pomysł na kolejną, np. z kolędami ale przy moim rockowym zacięciu i charakterze, trzeba było poddać go weryfikacji. Czekam na jakiś fajny pomysł, a jak przyjdzie to kto wie, kto wie?
– Zbliża się kolejna Gala Piłkarska. Będzie występ Greń & Golba Band?
– Z pełną stanowczością, nie. Znamy nasze miejsce w muzycznym szyku. Już w tamtym roku gościł u nas i śpiewał Marek Torzewski z żoną oraz Wojtek Gąsowski, ale Gala, to już całkiem inny temat.
– Proszę zatem kilka zdań.
– W ubiegłym roku, gościliśmy na Podkarpaciu podczas Gali, kwiat piłki i estrady. Prezes Zbigniew Boniek, Darek Michalczewski, byli reprezentanci Polski i kilku innych nie- mniej znamienitych osób. W tym roku będzie podobnie. Spodziewamy się wielu wybitnych gości z całej Polski ze wskazaniem na Warszawę. Trwają rozmowy z kilkoma znakomitymi kapelami, by zagrały mini recital. Zapewniam, że będzie miał kto zagrać, zaśpiewać, rozdać autografy i będzie z kim zrobić sobie niepowtarzalną pamiątkową fotografię. Zaznaczam jednak z pełną stanowczością, że bohaterami wieczoru będą nasi laureaci w sześciu kategoriach. Nasi najlepsi w minionym roku wskazani przez niezależną kilkuosobową Kapitułę.
– Co robi Kazik Greń, jak nie planuje, nie reformuje, nie walczy, nie organizuje, nie….?
– Tu też mieszczę się w tak zwanej większości statystycznej. Film, teatr, książka, rośliny przed domem. Oj, mało mam na to czasu. Niestety, za mało.
– Pozostaje mi życzyć, by było go wystarczająco dużo.
– Ja też chciałbym życzyć, wszystkim, dla których piłka to wartość sama w sobie, by nadchodzącym roku w pełnym zdrowiu, trafiali celnie, zawsze przynajmniej o ten jeden raz więcej.
– Dziękuję za rozmowę.