Podkarpacki Związek Piłki Nożnej

Wywiad Cezarego Kowalskiego ukazał się w czasopiśmie Polska the Time


Greń: Szybciej wylecę w kosmos niż Lato będzie prezesem na następną kadencję

– Po wyborach Lato dogadał się z Kręciną, aby nie robić zmian, a ja zostałem odsunięty. Lato mi mówi, że zrobi te wszystkie zmiany, ale to nie będzie rewolucja, tylko ewolucja. A ja takiego Jarząbka z siebie zrobiłem i pytam: Grzesiek, a co to ta ewolucja, bo ja nie wiem. A on mi na to: też nie wiem, ale mi Zdzisiek tak kazał mówić. Z Kazimierzem Greniem, szefem Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej, opozycjonistą Grzegorza Laty, rozmawia Cezary Kowalski. 



Po tym, jak skończyła się próba puczu w PZPN, podczas ostatniego posiedzenia zarządu widać było, jaka jest determinacja, aby zmienić dotychczasowy układ. Nawet nie padł wniosek o zwołanie zjazdu wyborczego… 
Zmiany ludzie by chcieli, ale boją się utracić swoje wpływy. Decydują pieniądze. Gdyby zgłosili wniosek o wybory, to pokazaliby twarz. Kto nie patrzy na apanaże, bilety, wpływy, wyjazdy, hotele, garnitury, koszule, krawaty, sprzęt sportowy, koszulki i buty Nike, torby podróżne itd. Nawet gdyby to było tylko czterech czy pięciu. Nieważne. Jakiś krok zostałby wykonany. 


Jacek Masiota twierdzi, że miał dziesięć głosów, że zabrakło mu dwóch i dlatego nie spróbował. Mnie się wydaje, że mógł liczyć co najwyżej na połowę tych głosów. 
Powtarzałem Jackowi: nawet jak będziesz miał jeden głos, to pokazujesz kręgosłup. 
Prawdą też jest, że się ludzie obawiali po tym, jak ogłoszono tę listę chcących zmian. Przestraszyli się i zaczęli się wycofywać. Jak Zbigniew Lach, którego wezwano na dywanik do Ryszarda Niemca i musiał zapewnić, że nie będzie głosował za zjazdem wyborczym. Przeciąganie liny trwało. Ale i tak była szansa, bo Lato nie miał dużo czasu na przeciąganie ludzi. Wyjeżdżał na Stambułu i Szwajcarii na posiedzenia UEFA. To był moment słabości. Niewykorzystany, niestety. 


Prawda jest jednak taka, że nie ma w PZPN realnej, mocnej opozycji… 
Jest, ale ludzie są przekorni. Jak się z Jackiem Masiotą czy innymi rozmawia, to mówią otwarcie, że z kimś takim jak Lato nie chcą pracować. Ale jak idą do gabinetu Laty, to mówią odwrotnie. Zastanawia mnie, dlaczego członkowie zarządu nie protestowali, jak usuwano orzełka z koszulek reprezentacji czy jak tworzono tę kartę kibica itp. Gdyby nie dziennikarze, to orzełka by nie było. Zjedli, wypili, przegłosowali i szybko do domu. Nie zawsze wiadomo, w co kto gra. Przypomnę przywileje członków zarządu: hotele, diety za posiedzenia, bilety na mecze mistrzostw Europy. Jest co tracić. 15 prezesów okręgowych związków w sierpniu staje do wyborów w swoich okręgach. Czy się obronią, czy nie, nie wiadomo, nie chcą się wychylać. Bardziej niż obrona Laty interesuje ich obrona tego, co mają. Widzą, co zrobił Lato z moim okręgowym związkiem, na czele którego stoję. Zabrał nam bilety na Euro 2012, które uchwałą zarządu ze stycznia były przeznaczone na wszystkie związki wojewódzkie. Dla klubów, z możliwością ich kupienia. Dla nas miało być 312. On te bilety nam zabrał, powiedział, że Greniowi nie da. Mnie osobiście to może nie dawać, ale to nie były bilety dla mnie. Podkarpacki związek został okradziony z możliwości zakupienia biletów, Lato skrzywdził ludzi w tych wszystkich klubach. Jakby teraz szefowie innych okręgów stanęli przeciw niemu, prezes mógłby zrobić ten sam manewr. W kontekście wyborów w związkach okręgowych to dla kandydatów na prezesów ma jednak ogromne znaczenie. Mieć te bilety do zaoferowania czy nie. Usłyszeliby przecież od swoich wyborców: „Co ty, stary! Z Latą wojujesz, ale my biletów nie będziem mieli…”. To jest zwykłe szachowanie instrumentem, który ma się w ręku. 


Greń to oszołom. Słyszał Pan pewnie ten epitet nieraz…. 
Zgadza się. Jak u nas ktoś coś mówi wbrew władzy i mówi prawdę, to jest niewygodny. Lato na początku, jak wystąpiłem z jego zarządu na znak protestu, usiłował mnie zdyskredytować i ośmieszyć. Byłem karany przez wydział dyscypliny za mówienie prawdy. Nigdy w życiu nikogo nie nagrywałem i nie będę nagrywać. Ale cieszę się, że Grzegorz Kulikowski ponagrywał rozmowy z Latą. Wyszło na jaw, jak w PZPN się sprawy załatwia, jakie są procenty, jakie umowy. Potwierdziły się moje zarzuty i wątpliwości. To kto tu jest niewiarygodny? Greń czy ci, którzy zostali ponagrywani? Pan Lato, który wziął pieniądze, a później siedem miesięcy trzymał gotówkę w kopercie w szafie, zanim zgłosił się do prokuratury? Nie wiem, jak pan Kręcina będzie się tłumaczył i czy też użyje argumentu szafy, bo przecież szafy w PZPN nie ma od kilku miesięcy. (śmiech) 


A Kulikowski jest wiarygodny? Znacie się. Przecież on podobnie jak Pan wspierał kampanię Grzegorza Laty. 
Jeżeli dawał jakieś łapówki, to mnie przy tym nigdy nie było. Pytałem się natomiast Laty w tamtym czasie, co sądzi o Kulikowskim, i zawsze mi odpowiadał, że mu ufa. Głowę za niego dawał. Lato twierdzi, że Kulikowski dał mu pieniądze w kopercie, a Kulikowski, że koperty nie było. Przecież to można łatwo sprawdzić. Czy są na tej kopercie odciski palców Kulikowskiego. Nie rozumiem, dlaczego Lato odmawia też badania wariografem. Jakby pan mnie zapytał, czy dam się podłączyć do wariografu, to od razu bym się zgodził i jeszcze wiele ciekawszych rzeczy powiedział. 
  I ta igła nawet nie drgnie, bo będę mówił tylko prawdę. 


Pan pomógł Lacie zostać prezesem. Wcześniej nie wiedział Pan, z kim ma do czynienia? 
Wiedziałem, że jest najsłabszym kandydatem, ale wywodzi się z podkarpackiego, był świetnym zawodnikiem, nigdy wcześniej ani później nie mieliśmy króla strzelców mistrzostw świata. Zrobienie z niego zwycięzcy było stosunkowo łatwe. Liczyłem na to, że Grzegorz będzie ten program, który mu napisałem, realizował. Nie liczyłem ani na funkcję wiceprezesa, ani sekretarza. Miałem być człowiekiem do czarnej roboty, rozbicia układów sędziowskich, mieli być menedżerowie, konkursy, miało nie być Kręciny. Lato miał mnie chronić, ja miałem to wykonywać. Mówiłem mu, że może przejść do historii także jako znakomity prezes. Ale dogadał się z Kręciną, aby nie robić zmian, a ja zostałem odsunięty. Lato mi mówi, że zrobi te wszystkie zmiany, ale to nie będzie rewolucja, tylko ewolucja. A ja takiego Jarząbka z siebie zrobiłem i pytam: Grzesiek, a co to ta ewolucja, bo ja nie wiem. A on mi na to: też nie wiem, ale mi Zdzisiek tak kazał mówić. (śmiech) 


Pana walka przypomina walkę z wiatrakami. Przez wielu nie do końca traktowany jest Pan poważnie… 
Nie jest tak. Ta walka ma sens. W ubiegłym roku ośmiu członków zarządu nie uzyskało absolutorium. W tajnym głosowaniu ludzie nie bali się ocenić działalności członków zarządu. Boją się głośno mówić. U mnie w związku podkarpackim wybory odbyły się wcześniej. Lato wystawił swojego człowieka. Ja poprosiłem o głosowanie tajne. Zapytałem, czy chcą iść ze mną, czy wrócić do starego, korupcji, kupowania meczów. Głosowali posłowie, burmistrzowie, wójtowie, radni. Sam byłem w szoku, bo wygrałem głosowanie 126 do 10. Wygrałem z Wacławem Mazurem, człowiekiem Laty, który kiedyś był funkcjonariuszem milicji, później policji, do 2004 roku był w związku podkarpackim w prezydium, był także rzecznikiem prawa związkowego. A zatem człowiek z wewnątrz, ze środowiska, ale ludzie docenili mnie. Zrobiłem kiedyś skuteczną kampanię w stylu amerykańskim Grzegorzowi Lacie. Obiecuję, że zrobię następną jeszcze bardziej efektowną innemu kandydatowi. Tym razem już właściwemu. 


Komu? 
Niebawem się pan przekona. 


Blefuje Pan, bo nie ma kandydata… 
Muszę wiedzieć, czy Zbyszek Boniek chce kandydować, czy nie. I to już teraz. Bo czasu nie ma. Nie da się wygrać wyborów, zgłaszając się za pięć dwunasta. Nie ukrywam, że często rozmawiamy, ale decyzji na tak wciąż nie ma.


Michał Listkiewicz twierdzi, że Boniek jest niewybieralny. Trudno będzie przekonać ludzi w terenie, aby głosowali na Zibiego… 
Poprzednim razem Boniek poszedł na żywioł i przegrał. Kampanię trzeba przygotować, rozmawiać z ludźmi, jeździć do nich. Zapewniam pana, że dysponuję potężną siłą, jeśli chodzi o ludzi, którzy chcą zmiany układu. Zjednoczymy się, policzymy szabelki, będzie dobrze. Ludzie zagłosują na Bońka, ale kampanię musi rozpocząć natychmiast. 


Podobno teraz w PZPN to już niemal wszyscy chcą być prezesem? 
Oj, tak. Masiota, Antkowiak, Jesionek, Jagodziński. Michał Listkiewicz próbował przepchnąć ofertę Jana Krzysztofa Bieleckiego, ale moim zdaniem w PZPN na kandydata polityka nikt się nie zgodzi. 
PZPN to jednak różne frakcje polityczne. Nikt się nie zgodzi, aby jedna opcja to przejęła. A wiadomo, z jakiej jest pan Bielecki. Na pewno kandydatów nie będzie wielu. Przecież jednak muszą mieć odpowiednie poparcie, aby wystartować. To nie może być jak w tym dowcipie o kandydacie na posła, który dostał dwa głosy i jak wrócił do domu, to mu żona powiedziała: zawsze wiedziałam, że masz kochankę. Często jest tak, że kandydaci sondują teraz rynek. W każdym razie ja na pewno nie będę kandydował. 


A Pan skłania się do opcji Bońka w roli prezesa w tej chwili? Tak mam to rozumieć? 
Nie wiem jeszcze. Nie chcę być oszukany po raz drugi. Chcę postawić na człowieka, który naprawdę dokona zmian w PZPN. A nie tylko wystartuje dla pieniędzy albo przykrycia obecnego układu. Inna rzecz, że każdy kandydat będzie lepszy od Grzegorza Laty. Gorzej już po prostu na pewno nie będzie. 


Pamiętam, jak Zibi śmiał się z Pana do rozpuku w „Cafe Futbol” w Polsacie… 
No więc właśnie. Ale później zadzwonił, poprosił, żebym nie odkładał słuchawki. Śmiał się z mojej znajomości języków obcych, to mu wyjaśniłem, że po angielsku i rosyjsku się jednak dogadam. A śmiać mógłbym się też z niego, choćby za to, jakim był trenerem, czy jak dostał 17 głosów w wyborach. To jednak nieważne. To są detale. Trzeba teraz zacisnąć zęby, zebrać drużynę i zrobić coś wreszcie dla polskiej piłki. Ten PZPN nie może być przecież tylko opluwany, musimy zmienić ten wizerunek. Nie wszyscy są skorumpowani, nie wszyscy biorą, nie wszyscy handlują meczami. 


Jest Pan pewien, że Lato przegra w wyborach jesiennych. A jak będzie sukces na Euro? 
Proszę nie łączyć drużyny narodowej z wyborami w PZPN. Jeśli będzie sukces, to Smudy i jego drużyny, a nie Laty. Tak jak bałagan w PZPN to nie zasługa piłkarzy ani Smudy. To Grzegorz Lato i jego komanda. Powiem tak: szybciej wylecę w kosmos niż Lato będzie prezesem na następną kadencję. Nie ma najmniejszych szans. Próbuje podpiąć się pod ewentualny sukces sportowy.


Sądzi Pan, że Kręcina steruje Latą? 
Z tego, co wiem, normalnie przychodzi do związku, spotykają się. Z Jackiem Masiotą Kręcina chciał się spotkać w środę wieczorem przed zarządem, to pewnie znaczy, że nadal działa. 


W co gra Masiota? Zapowiedział rewolucję, a z dużej chmury spadł mały deszcz. 
On chce zmian, ale musi być mocnym, twardym liderem i nawet nie bać się przegrać. A to, co zrobił podczas ostatniego zebrania zarządu, to było tak jak niewyjście na mecz. Został w szatni. Dlatego ja nie wiem, czy on w ogóle chce kandydować. 


Nagrał Pan płytę i zajmuje się również muzyką. Na jednej z Pana płyt piosenka nosi tytuł „Lato”. Chodzi o porę roku czy o prezesa PZPN? 
Nagrałem dwie płyty. 
Na jednej są same covery wielkich przebojów: „Jolka, Jolka”, „Przeżyj to sam”, „Lornetka”. No i drugą z autorskimi kawałkami pod tytułem „Pozytywni”. Na perkusji gra mój wiceprezes i poseł Solidarnej Polski Mieczysław Golba. Ja śpiewam, Golba gra na perkusji. Spełniłem swoje marzenia. Kupę kasy w to włożyliśmy. A jeśli chodzi o piosenkę „Lato”, to po części jest o prezesie PZPN. Proszę ją jednak kojarzyć pozytywnie, z dobrą pogodą i wspaniałą porą roku. 


Koncertujecie? Gdzie można Pana usłyszeć? 
Graliśmy na gali piłkarskiej dla dwustu osób w hotelu. Jak nas ktoś poprosi i mamy czas, to jedziemy. A płyty rozdajemy tym, którzy chcą. 


U Laty na imprezie pewnie Pan jednak nie zagra? 
Odkryje panu troszkę tajemnicy. Piszemy utwory na inaugurację Euro 2012. Będziemy to chcieli lansować w YouTube, no i liczymy na pomoc Grzegorza Laty. Będziemy go prosić, aby nas zaprosił na inaugurację. Aby mu zaśpiewać i przykryć trochę te gwizdy, których będzie musiał wysłuchiwać. 
Rozmawiał Cezary Kowalski 
  polska the times-logo

Dodaj komentarz