Podkarpacki Związek Piłki Nożnej

Już w piątek rusza nowy sezon 2024/2025 w 4 lidze Podkarpackiej. Przed startem porozmawialiśmy z Wojciechem Reimanem, MVP poprzedniego sezonu, który latem przeniósł się ze Stali Łańcut do JKS-u Jarosław. – 4 liga rządzi się swoimi prawami i te zespoły nie są słabe. Jest różnicą między tą liga, a tą, w której poprzednio grałem, ale gdziekolwiek i na jakimkolwiek poziomie się gra, to lubię patrzeć w lustro, kiedy wiem, że dałem z siebie maksa.

Łukasz Pado: Sezon za pasem, jak nastroje u Wojciecha Reimana?

Wojciech Reiman: Na pewno mieszane, po tej końcówce ostatniego sezonu w Łańcucie. Wierzyłem w to, że jesteśmy w stanie awansować, ale rzeczywistość okazała się inna. Na pewno gorzka pigułka do przełknięcia, aczkolwiek uważam, że i tak rozegraliśmy dobry sezon, byliśmy do ostatniej kolejki, w grze o awans. Nie udało się. Taka jest piłka nożna, awansował najlepszy zespół. Zespół, który zajął 1. miejsce i trzymam kciuki za nich w 3 lidze. Niech im się wiedzie, niech drużyny podkarpackie idą do przodu, bo nie ukrywam, że wszystkim im kibicuję. Po zmianie klubu, bo przeszedłem do JKS-u, bardzo duży wpływ miała na moją decyzję osoba trenera Zająca, z którym rozmawiałem, zanim się zdecydowałem. Można poczuć profesjonalizm w Jarosławiu, jeśli chodzi o organizacje treningów i przygotowanie merytoryczne trenera na bardzo wysokim poziomie i jestem bardzo zadowolony z dotychczasowej naszej współpracy. Mam nadzieję, że odzwierciedleniem tego będą wyniki w najbliższym sezonie i walczymy o awans. Nastroje w zespole są bojowe, ale liga jest długa, bo 34. Kolejki i będziemy walczyć w każdym meczu o zwycięstwo i chcemy zrobić ten kolejny krok do przodu, czyli awansować.

Tak jak Pan wspomniał, zmiana barw klubowych, dla Pana już nasta. Czasem dobrze zmienić środowisko?

Z perspektywy całej mojej kariery, to czasami odchodziłem z klubu, bo sam taką decyzję podjąłem, a czasami ktoś robił to za mnie. Ja jako zawodnik akceptowałem  te sytuacje, które miały miejsce w mojej dotychczasowej karierze. Po prostu nie zawsze wszystko układało się tak, jakbym chciał. Na pewno wiem, jak to jest zmieniać klub, bo tych moich zmian było sporo, co nie zmienia faktu, że mając tyle lat ile mam, absolutnie nie czuję się wypalony i nadal mam ochotę grać o coś. Chciałem, żeby to był klub w miarę blisko domu, bo taki był też powód mojego powrotu na Podkarpacie rok temu, i do tego chciałem rozwijać się jako trener i takie warunki mi zaproponowano w JKS-ie, co jakby sprawiło, że się zdecydowałem tu przyjść. Te ambicje, które ma klub pokrywają się z tym, jakie ambicje mam ja. Bo tak jak wspomniałem, nie czuję się wypalony i chcę coś osiągnąć w piłce, jako zawodnik i głęboko w to wierzę, że tak będzie.

Czyli nie tylko gra w JKS-ie Jarosław, ale też praca w SMS-ie Pana czeka?

Tak.

Czyli podobnie jak w Łańcucie, bo tam też Pan miał okazję pracować jako trener…

Tak. Ostatnie pół roku prowadziłem dwie grupy młodzieżowe. Tak, że teraz idę już trochę dwutorowo.

To jak już zahaczyliśmy ten temat, to proszę powiedzieć, jak się panu wiedzie, jako trenerowi?

Jest to totalnie inna perspektywa. Trzeba w głowie sobie poukładać, że najważniejsza jest drużyna. Niby podobnie do tego jak się jest zawodnikiem, bo tam również drużyna jest najważniejsza, ale każdy ma też swoje ambicje, ma umiejętności i jako piłkarze jesteśmy w pewnym sensie indywidualistami, tylko ważne jest to, żeby ten indywidualizm przekładał się na dobro drużyny. Jeżeli jest się trenerem, trzeba patrzeć całościowo na zespół. Aczkolwiek pracując z młodzieżą, skupiałem się na każdym indywidualnie, tak żeby chłopcy się rozwijali i wyciągali jak najwięcej z treningu, który im przygotowałem i prowadziłem, ale patrzyłem też, żebym ja się rozwijał i uczył jako trener. Więc to ostatnie pół roku na pewno były bardzo konstruktywne dla mnie i dla chłopców, moich podopiecznych, też był to fajny i wartościowy czas.

Pociągnijmy wątek trenerski. Chcę poruszyć temat trenera Bogdana Zająca, którego znamy jako znakomitego piłkarza i asystenta selekcjonera Adama Nawałki. Dla Pana praca, z tak renomowanym trenerem, to nic nowego, ale dla innych już tak. Czuć profesjonalizm z jego strony?

Zdecydowanie tak. Mimo że to czwarta liga, to wprowadzane przez niego zasady nie są mi obce. Zasady, które funkcjonują właśnie na wyższym szczeblu. Chodzi tutaj o organizację treningu, poziom treningu, jego tempo, intensywność. To mi bardzo przypomina te czasy kiedy występowałem w wyższych ligach i bardzo mnie to cieszy. Dzięki temu widać postęp w tej drużynie. Mimo że trenujemy dopiero od niespełna półtora miesiąca, to widać progres w zespole i to jest najważniejsze. Bardzo mnie to cieszy, bo sam po sobie widzę, że to lepiej zaczyna wyglądać. To już jest zasługa trenera i tego jak potrafi zorganizować i przygotować trening. Te standardy są naprawdę wysoko postawione.

Wojciech Reiman docenia trenera, a trenerzy doceniają Wojciecha Reimana, bo to właśnie w znacznej większości głosy trenerów zadecydowały, że uznano Pana najbardziej wartościowym piłkarzem 4 ligi ostatniego sezonu. Taki nagrody nadal cieszą?

Na pewno fajnie, bo to jest dla mnie osobiście takie odzwierciedlenie tego co robiłem cały sezon. Cały sezon dawałem z siebie maksa po to, żeby jak najlepiej wypaść i pomóc temu zespołowi osiągać jak najlepsze rezultaty. I bardzo miło mi jest, że zostałem doceniony, tak jak Pan wspomniał przez trenerów. Trenerzy trochę inaczej postrzegają piłkę nożną, inaczej niż postronni obserwatorzy, kibice, czy nawet zawodnicy. Trenerzy ogólnie w inny sposób widzą piłkę i w nawiązaniu do tego, o czym wcześniej mówiliśmy, poczułem to prowadząc grupy młodzieżowe. Ale na pewno bardzo miło i jest to kolejny bodziec do pracy i mimo wieku nadal jestem w stanie ruszać się, grać dobrze. Będę robił to dalej, najlepiej jak potrafię i na laurach nie spocznę.

Wiadomo, że schodząc z wyższej ligi, w tej niższej będzie się piłkarz wyróżniał. Ale w Pana słowach czuć szacunek do tej 4 ligi…

Na pewno tak. Jest inna specyfika gry, inna jakość, szybkość grania na wyższym poziomie, aczkolwiek 4 liga też się rządzi swoimi prawami i te zespoły nie są słabe. Wiadomo, że są zespoły lepsze i te, które nieco odstają. Wiadomo, że jest różnicą między tą ligą a tą, w której poprzednio grałem, ale jakby moje nastawienie jest takie, że gdziekolwiek i na jakimkolwiek poziomie się gra, to lubię patrzeć w lustro, kiedy wiem, że dałem z siebie maksa.

Czyli JKS Jarosław gra o awans, to już wiemy, a kto będzie najgroźniejszym konkurentem w walce o awans?

Ciężko powiedzieć.

Rok gry w tej lidze za Panem, więc jest ona już trochę znana…

Patrząc na to co dzieje się w różnych klubach, to na pewno Sokół Kolbuszowa Dolna będzie mocny. Pokazali już to w rundzie wiosennej. Trener Wołowiec dobrze poukładał drużynę i zaczęła dobrze grać w piłkę i punktować. Na pewno mocne będą Karpaty Krosno, Igloopol, może Sanok. To drużyny, które wydaje mi się, są najlepiej poukładane i mogą być mocnymi zespołami, które włączą się do walki o awans i na pewno jakaś drużyna jeszcze, która będzie takim nieoczywisty zespołem, a który będzie punktował. Tak jest w piłce i czasem faworycie nie osiągają założonych celów, a drużyny, które nie były na początku brane pod uwagę w kontekście walki o awans, się do niej włączają.

W pierwszej kolejce zagracie z byłym Pana klubem Stalą Łańcut…

Będzie ciekawie :).

Ma pan na koncie wiele mocnych drużyn, również ekstraklasowych. Od debiutu trochę czasu minęło. Pamięta Pan jeszcze ten pierwszy raz na treningu?

Pamiętam. Moim pierwszym trenerem był świętej pamięci Janusz Krawczyk w Stali Rzeszów miałem wtedy 11 lat. To już było bardzo dawno temu. Dziś wszystko poszło do przodu, dzieciaki zaczynają treningi znacznie wcześniej w akademiach. Najważniejsze, żeby miało to przełożenie na ich dalsze losy w piłce nożnej. Oby poziom piłki na Podkarpaciu i w Polsce szedł do góry dzięki temu właśnie, że od małego dzieciaki są przy piłce.

Grał Pan w Stali Rzeszów, Polonii Bytom, Podbeskidziu Bielsko-Biała, Stali Stalowa Wola, Rakowie Częstochowa, Olimpii Grudziądz, Puszczy Niepołomice, Stomilu Olsztyn, Motorze Lublin i Stali Łańcut. Największy sentyment ma Pan do?

Wiadomo.

No tak, Stal Rzeszów…

Oczywiście, aczkolwiek w każdym miejscu, w którym byłem poznałem dużo wartościowych ludzi i mam do tych klubów ogromny sentyment. Moje podejście do tego wszystkiego było takie, żeby się rozwijać, dobrze współpracować z różnymi trenerami, zawodnikami. To miało na pewno duży wpływ na to, jakim teraz jestem człowiekiem.

Dodaj komentarz