Podkarpacki Związek Piłki Nożnej

Główna bohaterka reprezentacji Polski w pierwszym meczu mistrzostw Europy U19 z Włochami Weronika Araśniewicz zaprezentowała swój znak rozpoznawczy. W 64. minucie, gdy w powietrzu wisiała bramka dla rywalek, zdecydowała się na indywidualną akcję. Przejęła piłkę na środku boiska i ruszyła na bramkę. Mijała kolejne rywalki, by na koniec pewnym strzałem z pola karnego dać prowadzenie biało-czerwonym. Polki na inaugurację zremisowały 1:1, a w środę zmierzą się w Mielcu z Francją.

Fot. Paula Duda/PZPN

Pierwszy mecz mistrzostw Europy z Włochami na remis. Jak oceniasz ten rezultat?

Oceniam go pozytywnie, ponieważ rywal był bardzo wymagający. Smuci fakt, że straciliśmy gol, który straciłyśmy w doliczonym czasie, bo mogło być zwycięstwo. Ale tak jak wspomniałam, remis cieszy, ponieważ był to mecz przeciwko bardzo mocnej ekipie i doceńmy ten jeden punkt.

Dużo was kosztował ten mecz. Widać było, że niektóre koleżanki nie wytrzymywały trudów spotkania i potrzebowały pomocy… Czuć w nogach trudy spotkania?

Tak. Rywal dużo utrzymywał się przy piłce, co sprawiło, że musiałyśmy się dużo przesuwać w defensywie, więc dużo musiałyśmy biegać.

Po niezłym początku dałyście się zepchnąć do defensywy. Pewnie nie łatwo było się ponownie odbić?

Myślę, że łatwo i niełatwo. My niezależnie od rywala chcemy grać o wygraną, nie skupiać się na obronie wyniku. Taki jest nasz mental.

Weroniko, opowiedz nam o sytuacji z 64. minuty. Nie zdecydowałaś się na podanie, choć koleżanki czekały na to. Ruszyłaś z połowy boiska i…

W każdej sytuacji staram się ocenić, co będzie najlepsze w tej sytuacji. Podjęłam taką decyzję i przyszło to łatwo. Jedna minięta, druga przełożona, została bramkarka, to nic tylko strzelać.

Trener wspomniał, że lubisz takie rajdy i masz na nie przyzwolenie.

Mam na koncie pewne takie akcje, ale cieszy mnie to, dlatego tak kocham piłkę nożną, przez takie nietuzinkowe zagrania.

Trochę przypomniały się pewnie czasy z występów i turniejów młodzieżowych, kiedy takie akcje wykonywałaś w każdym niemal meczu…

W sumie to prawda, od małego lubiłam takie akcje, w sumie to był taki mój znak rozpoznawczy. Nawet w U17 miałam podobną akcję, jak ktoś chce, może poszukać w meczu przeciwko Islandii.

Czy Włoszki was zaskoczyły czymś szczególnie?

Grały szybko, dobrze się utrzymywały przy piłce. Myślałam, że jednak trochę gorzej to będzie wyglądało w ich wykonaniu i że trochę więcej będziemy przy piłce, ale wyciągniemy z tego wnioski i liczę, że będzie trochę lepiej w tym elemencie w następnych spotkaniach.

Następne spotkanie już w środę z Francją w Mielcu. Trochę obciążenia psychicznego będzie mniej?

Myślę, że tak będzie. Mamy już ten jeden punkt, zaczynamy turniej, mamy już coś na koncie, nie zaczynamy od zera. Nie boimy się nikogo, do każdego podchodzimy z szacunkiem, ale będziemy chciały wygrać ten mecz, żeby mieć jak najlepszą sytuację przed ostatnim meczem grupowym.

Rozmawiał Łukasz Pado