Za kilka dni na Podkarpaciu reprezentacja Polski do lat 19 rozegra mecze z Maltą, Gibraltarem i Turcją. Wśród powołanych na ten turniej znalazł się Eryk Grzywacz. Piłkarz, który kilkanaście lat temu stawiał pierwsze kroki w Akademii Piłkarskiej Stali Stalowa Wola.
Będzie to turniej kwalifikacyjny do mistrzostw Europy U19. Mecze rozgrywane będą na stadionach Mielcu i Stalowej Woli.
– Ucieszyłem się, gdy się dowiedziałem, gdzie będziemy grać. Zresztą nie tylko ja, mama i cała rodzina również. Dla mnie to powrót do początku tak naprawdę. Mama szczęśliwa, dziadkowie, wujostwo, rodzina, znajomi wszyscy przyjdą na mecz. Przy okazji odwiedzimy rodzinę – mówi Eryk Grzywacz, chłopak z Gorzyc, który pierwsze swoje kroki stawiał właśnie na stadionie przy ul. Hutniczej 15 w Stalowej Woli.
Gorzyce w latach 2001-2004 były najlepszą drużyną na Podkarpaciu. Eryk nie może tego pamiętać, bo urodził się, gdy klub Tłoki spadał do 4 ligi, a gdy zaczynał kopać piłkę, Gorzyce były już w okręgówce.
– Słyszałem, że kiedyś Gorzyce miały fajny zespół, ale to rzeczywiście było dawno. Zresztą ja w Gorzycach kopałem na podwórku. Dziadek Kazimierz wraz z tatą zbudowali mi bramkę, na którą strzelałem, a potem wujek z Woli Rzeczyckiej polecił rodzicom, żebym poszedł do Stalowej Woli. Znał tam kogoś i mnie polecił – wspomina Eryk.
W AP Stal Stalowa Wola Eryk grał i trenował dwa lata. Już jednak w drugiej klasie podstawówki, jako wyróżniający się zawodnik jeździł co tydzień na kilka dni do Warszawy na treningi do Escola Varsovia. – Jeździliśmy samochodem do Warszawy, tam trenowałem do niedzieli, wtedy był mecz i potem wracaliśmy. Od poniedziałku trenowałem znów w Stalowej Woli. Od trzeciej klasy podstawówki przeprowadziliśmy się już na stałe do Warszawy – powiedział piłkarz.
– Pamiętam, jak Eryk przyszedł na pierwszy trening do nas. Przyszedł z rodzicami – mówi Karol Wołoszyn, założyciel Akademii Piłkarskiej Stalowa Wola. – Najpierw trenował w grupie B, potem szybko przeszedł do grupy A. To pokazuje, że ci z grupy B też mogą grać na wysokim poziomie. Był pozytywnie nastawiony, zresztą tak jak i rodzice. Zawsze był na każdym treningu i niezwykle ambitny.
W Escola Varsovia Eryk spędził niemal 8 lat, tam się też ukształtował jako piłkarz.
– Mieliśmy bardzo fajny rocznik, wygrywaliśmy bardzo dużo turniejów i nie tylko. Poza tym miałem super trenerów i to był świetny czas. Jak mnie ktoś pyta, czyim jestem wychowankiem, zawsze powtarzam, że obu drużyn, bo w „Stalówce” zaczynałem swoją przygodę z piłką nożną, ale piłki tak naprawdę nauczyłem się tak w Warszawie. Nie zapominam jednak o pierwszych latach, mam nawet kontakt z kilkoma chłopakami z Podkarpacia do dziś. Liczę, że przyjdą mi pokibicować w sobotę – uśmiecha się.
Kolejny zwrot w karierze Eryka nastąpił w 2021 roku, gdy z powodu koronawirusa zmieniły się nieco plany jego rodziców. Wraz z rodzicami wyjechał do Niemiec, gdzie mieszkał jego dziadek i przez moment wydawało się, że jego piłkarska kariera się skończyła.
– Dziadek był chory, po operacji serca i wymagał opieki, dlatego też tam przeprowadziliśmy się. Mieszkaliśmy w Hildesheim, był koronawirus, więc lekcje były online, kluby nie trenowały, chodziłem więc pokopać na miejscowego „orlika”. Tam przypadkiem spotkałem trenera Arasha z Hannover 96, który przychodził tam na treningi indywidualne, bo innych wtedy nie było, z jednym ze swoich piłkarzy. Zagraliśmy z nimi mecz, Arash zapytał mnie ile mam lat, gdzie gram. Nie znałem jeszcze wtedy niemieckiego, ale łamanym angielskim, odpowiedziałem, że teraz nigdzie. Nie mógł uwierzyć, zaprosił mnie do Hannover 96, dał mi numer telefonu, gdzie mam zadzwonić i się umówić, powiedział „musisz przyjść do Hannover 96”. Ponieważ był koronawirus, więc na początku miałem tylko treningi indywidualne. Z miesiąc mnie tak testowali, przyglądali się. Międzyczasie grałem trochę w małym klubiku w Hildesheim, gdzie mieszkaliśmy – wspomina Eryk.
Grzywacz jednak nie zakotwiczył w Hannover. Międzyczasie pojawiła się opcja VfL Wolfsburg, do którego klubu napisała jego mama, a klub po jakimś czasie odpisał, żeby przyjechać na trening.
– W Hannover chcieli, żebym został, ale tylko na rok. Po treningu w Wolfsburg trener podszedł do mnie i powiedział „musisz grać u nas”. Po jakimś czasie zaproponowano mi kontrakt na 4 lata, który niedawno przedłużyłem – mówi Eryk, który dziś trenuje i gra z drużyną U19.
Latem ubiegłego roku pojawiły się informacje, że został włączony do pierwszej drużyny The Wolves prowadzonej przez Niko Kovaca. Nie udało mu się jednak przebić. W tym roku było podobnie. Wraz z pierwszym zespołem pojechał m.in. do Anglii. Zagrał 20. minut meczu z Brantford, ale ponownie znalazł się poza kadrą na sezon 2024/2025.
– Byłem na zgrupowaniu w Polsce z U19, ale wróciłem, bo właśnie miałem być włączony do pierwszego zespoły VfL, ale się rozchorowałem i wypadłem na dwa tygodnie z treningów. Kiedy wróciłem, była już końcówka przygotowań. Zagrałem z Brantford, ale było za mało czasu, żeby się jednak pokazać trenerowi – żałuje piłkarz, który z The Wolves rywalizuje w lidze do lat 19 i jest nawet kapitanem drużyny. Jeszcze w poprzednim sezonie wraz z nim w młodzieżówce Wolfsburga byli inni Polacy: Mateusz Jasiński i Oliwier Bosacki, ale obecnie został sam.
Nie jest jednak jedynym Polakiem w VfL. W pierwszym zespole są reprezentanci Polski: Kamil Grabara, Jakub Kamiński czy Bartosz Białek. Warto dodać, że w przeszłości znakomicie w The Wolves radzili sobie m.in. Krzysztof Nowak, Andrzej Juskowiak czy Jakub Błaszczykowski, niezwykle ważną postacią klubu była Ewa Pajor, która reprezentowała klub przez dziewięć lat.
– Krzysztof Nowak jest absolutną legendą Wolfsburga i przed każdym meczem skanduje się jego nazwisko – dodał Eryk.
Eryk oprócz gry w Wolfsburgu ma na koncie wiele występów w młodzieżowych reprezentacjach Polski U16, U18 i obecnie U19. Był też powoływany na konsultacje kadry U17, kiedy jej trenerem był Marcin Włodarski, który sięgnął z tą drużyną m.in. po brązowy medal mistrzostw Europy.
– Byłem powoływany, ale nie grałem i nie byłem ważną częścią tej drużyny. Potem było już lepiej, znacznie więcej grałem w U18, no i teraz u trenera Wojciecha Kobeszko w U19 – mówi Grzywacz, który w tym roku ma na koncie m.in. mecze z Kazachstanem (2:0), Słowenią (2:1), czy Francją (1:2) i wydaje się być ważną postacią reprezentacji.
– Mamy naprawdę mega ekipę chłopaków i fajnych trenerów. Uwielbiam przyjeżdżać na kadrę. Znamy się z większością od dawna, bo wcześniej przecież widywaliśmy się m.in. na Akademiach Młodych Orłów. Jeśli chodzi o trenerów, to mamy wysoką jakość. Nie mogę się już doczekać meczów w Stalowej Woli, bo moja mama Magdalena ma urlop i przyjedzie ze mną, będzie moja młodsza siostrzyczka Sara i cała rodzina, która mieszka w Polsce. Wiem, że powołani są też inni chłopacy z Podkarpacia, ze Stali Rzeszów, Krzysiek Kolanko. Szkoda, że Filip Rejczyk złapał kontuzję, on też zaczynał na Podkarpaciu, pochodzi z Sokolnik, wioski obok moich Gorzyc. Myślę, że możemy wygrać ten turniej, a jeśli chodzi o mnie, to znam swoje umiejętności i na pewno powalczę o pierwszy skład – zakończył piłkarz.