Podkarpacki Związek Piłki Nożnej

– To nie zawodnicy są dla sędziów, to sędziowie są dla zawodników – mówi Radosław Siejka, sędzia asystent, który prowadzi mecze polskiej ekstraklasy, mecze międzypaństwowe i w europejskich pucharach. Kilka dni temu w Hotelu Odeon w Boguchwale przeprowadził wraz z Tomaszem Kwiatkowskim, szkolenie dla sędziów piłkarskich z Podkarpacia.

Radosław Siejka po raz kolejny na Podkarpaciu i po raz kolejny też na szkoleniu sędziów. Czy lubisz tu przyjeżdżać i jaki temat poruszyłeś podczas swojej części?

Kolejny raz jestem tutaj na gościnnej podkarpackiej ziemi. Nie ukrywam, że z Mariuszem Złotkiem, przewodniczącym Kolegium Sędziów bardzo długo się znamy, wiele meczów sędziowaliśmy razem. Mariusz na środku, ja na linii i miło mi, że ta znajomość jest kontynuowana. Przygotowałem szkolenie, trochę nietypowe dla mnie, bo zazwyczaj prowadzę coś z artykułu 11, czyli spalony, czyli coś, co mnie najbardziej dotyczy, jako sędziego asystenta. Tym razem było to szkolenie dotyczące, tak zwanego mądrego zarządzania na boisku, jeśli chodzi o różne decyzje, różne sytuacje nietypowe. Jak z tego wybrnąć? Co zrobić, żeby mieć, jak najmniej problemów? Co zrobić, żeby być postrzeganym, jak najbardziej wiarygodnie w kontekście zawodników? Pamiętajmy, że my jako sędziowie sprawujemy zawsze taką trochę administracyjną rolę dla zawodników. To nie oni są dla nas, tylko to my jesteśmy dla nich. Sędziowie są zawsze dla zawodników. Przekazywałem przemyślenia, ze swoich lat doświadczeń, dla młodzieży, ale też dla bardziej doświadczonych sędziów.

Zazwyczaj taki temat zarządzania na boisku to domena sędziego głównego. Ty od wielu lat jesteś asystentem, nie czujesz się trochę na uboczu? Rola asystenta wydaje się nie mniej ważna, a jednak…

Po pierwsze co do odpowiedzialności, sędzia asystent, czy dawniej sędzia liniowy, to samo nazewnictwo jest znamienne. Nazewnictwo się zmieniło, ale tu nie chodzi o to, tylko żeby wyłącznie biegać sobie po linii i być odpowiedzialnym w 99% za spalonego, ale także za inne ważne momenty na boisku, czyli rzut karny, albo nie rzut karny, czerwona, albo nie czerwona, żółta kartka, albo nie żółta kartka, reprymenda, albo nie reprymenda. To też tutaj parę rzeczy, parę wstawek, parę uwag swoich, jakichś wskazówek, może powiedzieć zawsze sędzia asystent, jak sama nazwa wskazuje teraz, asystujemy temu sędziemu głównemu. Czyli ta nasza ranga zdecydowanie w wielu obszarach wzrosła. W ślad za tym idą oczywiście konsekwencje z tego tytułu. No bo wiadomo, że albo jesteś w miarę dobry i się sprawdzasz, albo tylko artykuł 11, czyli ten spalony jest twoją domeną, a w reszcie spraw nie czujesz się zbyt dobrze. I to też trzeba uszanować, są tacy asystenci. Natomiast co do odpowiedzialności, no to zawsze nawołuję, do szczególnie młodych sędziów, że musisz sobie wyczuć tak, jakby wiedzieć, co powiedzieć na boisku, co podpowiedzieć. Jesteś pewny? Mówisz. Nie jesteś pewny? Troszeczkę sobie milczysz, tak żeby te podpowiedzi były w miarę sensowne.

Mimo to polecasz młodym sędziom, żeby zdecydowali się na rolę asystenta? Przypomnijmy, że zawodowy sędzia główny i zawodowy sędzia asystent to dwie różne specjalizacje i nie można raz być na środku, a raz na linii. Co wybrać?

To jest bardzo trudne pytanie. Moje zdanie jest takie, że na początku trzeba próbować wszystkiego. Czyli zarówno na linii, jak i na środku. Nigdy nie wiesz, co życie ci przyniesie, jak twoje, takie może nawet nieświadome predyspozycje, ukierunkują cię, w którym właśnie obszarze, czy to sędziego głównego, czy asystenta. Poczekaj. Czyli i to, i to, szczególnie na początku sędziuj. Po drugie, Jeśli nawet zostaniesz sędzią asystentem, a nie sędzią głównym, to umiejętności, które zdobyłeś jako sędzia, czy jako sędzia główny, to i tak Ci się to przyda w pracy asystenta. Na początku zdecydowanie oba kierunki. Broń Boże, według mnie, na początku się określać, że ja na pewno będę asystentem. Może będziesz faktycznie super asystentem międzynarodowym, czego Ci życzę, ale tego jeszcze nie wiesz. A może będziesz np. międzynarodowym sędzią i pojedziesz, jak Szymon Marciniak na Mistrzostwa Świata. I teraz być może byś się zastanawiał, czy warto być asystentem, załóżmy w Ekstraklasie polskiej czy sędzią głównym na Mistrzostwach Świata?

A ty nie masz ochoty jeszcze posędziować, jako sędzia główny?

Nie, nie. Nie mam czasu. Ja kiedyś byłem sędzią głównym trzeciej ligi, tej obecnej drugiej ligi. Ja uważam, że to jest dobre, żeby właśnie sędziować na środku. Oczywiście teraz nie posędziujesz drugiej ligi, czy nawet trzeciej ligi, będąc asystentem szczebla centralnego, ale czwartej ligi już tak. Są sędziowie asystenci w Polsce, którzy sędziują czwartą ligę. To jest bardzo dobre. Teoretycznie możesz sędziować i piątą ligę – też jest okej. Ważne, żeby co pewien czas wziąć gwizdek i posędziować. I wtedy wiesz, czego tak naprawdę asystent oczekuje, jeśli ty jesteś po drugiej stronie.

Jak to jest z dogadywaniem się asystenta z sędzią głównym? Zdarza się, że jedziesz na mecz z osobą, z którą znasz się doskonale, ale nie zawsze tak jest. Czasem znacie się mniej, jesteście z innych miast. Czy przed meczem musicie sobie porozmawiać? Wyjaśnić pewne kwestie? Ile to trwa?

Powiem tak. Co do zasady, nawet z takim Szymonem Marciniakiem, z którym sędziowałem wielokrotnie, również o paru rzeczach przed meczem trzeba powiedzieć. Nawet jak się znamy, tak nieładnie mówiąc, jak łyse konie, to i tak, trzeba pewne sprawy sobie przypomnieć przed meczem. To naprawdę pomaga. Czyli żadna rutyna, bo rutyna może zgubić nawet najbardziej doświadczonych sędziów. Z drugiej strony mamy przygotowanie do zawodów. Ci bardziej doświadczeni mają troszkę łatwiej na poziomie takiej ekstraklasy, bo wielu zawodników już znamy. Wiemy, po kim, czego się można spodziewać. Czy czegoś też nie tylko dobrego, tylko tej drugiej, powiedzmy strony medalu. Natomiast wracając do współpracy asystent-sędzia. Nie jest łatwo, bo sędziujemy rzeczywiście z różnymi sędziami. Używając słowa sędzia, mam na myśli oczywiście sędzia główny. I różnie bywa. Natomiast ja mam taką zasadę, że asystent, tak jak sama nazwa wskazuje, ma asystować sędziemu, czyli ma mu pomagać. To on jest szefem, on jest liderem. Nigdy asystent. Nigdy. I broń Boże, żeby asystent właśnie miał trochę, powiem też kolokwialnie, przerost formy nad treścią, bo to jest, jak gdyby, pierwszy kroczek do tego, żeby za chwilę podjąć złą decyzję. „Bo mi się wydawało”. Jak Ci się wydaje? To po prostu nie ma tej decyzji. Czyli akceptacja ze strony sędziego asystenta, że szefem, liderem, bossem na boisku tego zespołu sędziowskiego jest sędzia, kropka, sędzia. A jeśli masz z tym problem jako sędzia asystent, to nie bądź asystentem, bądź sędzią głównym, być może na przykład w klasie B czy A. Tam też potrzeba sędziów.

Masz na koncie nie tylko mecze w ekstraklasie, ale również spotkania międzynarodowe. Opowiedz czy w najbliższej perspektywie coś fajnego się szykuje? Czy coś już wiadomo?

Coś wiadomo. Te nasze appointment’y, czyli nasze obsady międzynarodowe, przychodzą co pewien czas. Ale UEFA te obsady publikuje i mówi o nich bezpośrednio przed meczami dopiero. Mogę powiedzieć, że byliśmy z Pawełem Raczkowskim na meczu Ligi Konferencji teraz. To było w Portugalii, Vitoria Guimaraes grała z Mladą Bolesław. Teraz się szykuje Liga Narodów (rozmowa była prowadzona kilka dni przed ostatnimi meczami Ligi Narodów, Paweł Raczkowski i Radosław Siejka sędziowali mecz Szwecja – Azerbejdżan). Potem coś tam się szykuje też na horyzoncie takim najbliższym. Jestem osobą, która za chwilę kończy sędziowanie na boisku. PESEL jest nieubłagalny, PESEL ściga. Na pewno można się z tym nie zgadzać, zgadać, ale trzeba to zaakceptować.

Twoja przygoda z sędziowaniem kończy się w tym roku, to ze względu na limit wieku, ale fizycznie pewnie nie czujesz się jeszcze sędziowskim emerytem?

Trzeba to, co najmniej przyjąć do wiadomości i cieszyć się z każdego meczu, który jeszcze jest, bo dzisiaj mamy wtorek. Zostały jeszcze trzy kolejki do końca tego roku kalendarzowego i chcę cieszyć się z każdej chwili na boisku, na zielonej murawie. Cieszyć się właśnie z przebywania tam, bo mam też świadomość, że jak już nie będę biegał po boiskach ekstraklasy, czy innych, to będzie inaczej. To też trzeba zaakceptować, to będzie zupełnie nowa rola.

Jak zachęcasz młodych sędziów do działania? Jaki jest przekaz Radosława Siejki, sędziego z ponad 30-letni stażem na boisku?

33 lata.

No to już widziałeś niejedno…

No widziałem niejedno. Mógłbym długo o tym opowiadać… Do młodzieży… Bardzo, bardzo gorąco zachęcam was do tego, żeby spróbować. To jest początek, być może fantastycznej przygody. Naprawdę, przygody. Nie chcę używać słowa kariera, bo to nieliczni mogą tak powiedzieć, a ja to nazywam swoją przygodą, ale nic bym nie zmieniał. Naprawdę warto spróbować. Dużo osób się do tego na pewno nadaje. Niektórzy być może, od razu chcę powiedzieć, niekoniecznie, ale to tak jak w życiu. Natomiast naprawdę bardzo gorąco zachęcam, bo jeśli komuś się uda, a tylko my sobą decydujemy. Każdy nosi buławę we własnym plecaku. To powiem tak, naprawdę jak uda się, to naprawdę, chapeau bas. Dużo fajnych przygód możesz przeżyć, dużo fajnych ludzi możesz poznać, dużo pozwiedzać. Nie tylko w Polsce, być może także za granicą. Także wszystko przed tobą.

Dodaj komentarz