Podkarpacki Związek Piłki Nożnej

Wybory w kolejnym związku na złość i nie w smak Grzegorzowi Lacie…

Skandal w Białymstoku! – pokrzykują przeciwnicy Grzegorza Laty, których nie zaabsorbowała jeszcze Euro-gorączka. – Hucpa, o jakiej nie słyszałem w całej historii UEFA – mówi jeden z prominentnych niegdyś działaczy. Podlaski Związek Piłki Nożnej wybrał w niedzielę nowego (starego) prezesa. Można by powiedzieć – nic nowego, skoro po raz trzeci stanowisko obronił Witold Dawidowski, panujący nieprzerwanie od 2000 roku. Podlasie jest jednak kolejnym wojewódzkim związkiem, między innymi po Podkarpaciu, gdzie w tegorocznych wyborach zwyciężyła opcja nieprzychylna Lacie.       

Zjazd wyborczy miał nietypowy przebieg. Głowy działaczy rozgrzały się do tego stopnia, że w pewnym momencie Dawidowski chciał nawet wzywać policję. Na posiedzeniu, bez zapowiedzi, pojawił się Marcin Animucki. Z listem od Grzegorza Laty, który zarekomendował go na przewodniczącego obrad – z ramienia Polskiego Związku Piłki Nożnej. Miejscowi delegaci zdawali sobie sprawę, że na stołku prezesa Podlaskiego ZPN-u Lato widziałby Cezarego Kuleszę z Jagiellonii, a nie nieprzychylnego mu Dawidowskiego.

– Śmierdzący beton! Stara komuna przynosi sekretarzy w teczkach. Paskudna próba ingerencji w niezależny wojewódzki związek – burzy się jeden z naszych rozmówców. Dawidowski zaczął się bronić, że Lato nie ma prawa „przynosić mu w teczce gotowych rozwiązań” i decydować o tym kto i w jaki sposób będzie prowadził obrady. W końcu na przewodniczącego wybrano kogoś zupełnie innego. Ale to nie koniec.         

W międzyczasie okazało się, że Kulesza nie ma wcale prawa stanąć do wyborów. Jagiellonia, choć miała mandaty dla pięciu delegatów, żadnym z nich nie obdarzyła swojego prezesa. – Klubowi prawnicy zawalili. Zanim zgłoszą swojego kandydata do wyborów, powinni przeczytać przynajmniej regulamin – pojawiały się głosy z sali. Podważano także kandydaturę Dawidowskiego, jednak w głosowaniu – i w znacznej mierze na złość Lacie – dopuszczono go do wyborów. Zepchnięta do defensywy Jagiellonia postanowiła nie zgłaszać innego kandydata, a rozstrzygnięcie o wyborze prezesa stało się dla Dawidowskiego formalnością.   

Sytuacja jest dziwna przynajmniej z trzech powodów. Po pierwsze – z racji opisanej wyżej ingerencji PZPN-u. Po drugie dlatego, że szefem wojewódzkiego związku chciał zostać prezes ekstraklasowego klubu (a to co najmniej tak, jakby Bogusław Cupiał zapragnął zostać głównym bossem w PZPN-ie). A po trzecie dlatego, że ocena dotychczasowej pracy Dawidowskiego dla wielu nie była jednoznaczna. Nie brakowało przeciwników, którzy podkreślali kiepską kondycję podlaskiej piłki. Fakt, że Jagiellonia mocno trzyma się w Ekstraklasie, ale w całym okręgu nadal kuleje infrastruktura. Albo że drugi liczący się klub w regionie, Wigry Suwałki, tuła się gdzieś po drugiej lidze.

Głosami lokalnych delegatów zostało jednak po staremu. – A tym samym Lato stracił kolejne głosy – podkreśla nasz rozmówca. – Gdyby to Kulesza został prezesem, Grzesiu miałby dwa głosy od Jagiellonii i dwa od podlaskiego związku. Teraz na pewno jedni i drudzy nie pójdą ze sobą pod rękę, żeby bronić Laty.       

Artykuł ze strony www.weszlo.com

Dodaj komentarz