Jesienią strzelił 33 gole w klasie O Stalowa Wola, co jest najlepszym wynikiem z wszystkich lig organizowanych w Podkarpackim Związku Piłki Nożnej. Kacper Piechniak, piłkarz Sokoła Kamień w przeszłości miał jednak spore szanse na wielką piłkę.
Kacper to syn Piotra Piechniaka, byłego znakomitego piłkarza m.in. Groclinu Dyskobolii Grodzisk Mazowiecki, z czasów, gdy klub ten brylował nie tylko w polskiej ekstraklasie (m.in. dwa razy wicemistrzostwo Polski), ale przede wszystkim w europejskich pucharach, w których wyeliminował m.in. Herthę Berlin czy Manchester City. Gdy tato grał u boku m.in. Andrzeja Niedzielana, Grzegorza Rasiaka czy Sebastiana Mili w Grodzisku Mazowieckim, pierwsze piłkarskie kroki stawiał Kacper. Tato zaprowadził go na pierwszy trening, gdy miał sześć lat.
Piechniak junior miał papiery na grę. Wystąpił w kilku meczach młodzieżowej reprezentacji Polski, jeszcze jako junior trafił do Jagielloni Białystok, gdzie otarł się o grę w ekstraklasie. Niestety jego plany i marzenia pokrzyżowała nieco kontuzja.
Dziś Kacper gra już tylko dla przyjemności w klasie O, ale jak się strzela bramki, tego nie zapomniał.
Zapraszamy do wywiadu z aktualnym liderem klasyfikacji strzelców na Podkarpaciu, który na półmetku sezonu 2022/23 oprócz 24 bramek w klasie O ma na koncie 9 goli w Regionalnym Pucharze Polski.
Jak mija przerwa zimowa?
Już dawno po przerwie, zaczęliśmy treningi na początku stycznia. Na razie jest dużo biegania i siłowni, skupiamy się na fizyczności i wytrzymałości, w lutym zaczniemy więcej treningów z piłką.
Pewnie wielu cię pyta, gdzie zagrasz wiosną?
Rzeczywiście trochę takich pytań usłyszałem. Było kilka propozycji, ale na tę chwilę nie zmieniam klubu i zostaję w Kamieniu.
Nie były to dość konkretne oferty?
Jedna jest taka bardzo konkretna, może bym na nią przystał, ale nie chcę robić zamieszania. Nie chcę może zdradzać nazwy klubu, ale oni też walczą o awans do 4 ligi tylko w innym województwie i chyba mają jeszcze większe szanse niż my.
Jesteście liderem klasy O Stalowa Wola. Ktoś wam może zagrozić w walce o 4 ligę?
Dobrze znam się z trenerem „dwójki” Stali Stalowa Wola i wiem, że będą chcieli walczyć o awans. Oni zaczęli przygotowania już 3 stycznia, wcześniej nawet niż pierwsza drużyna Stali.
Strzeliłeś jesienią 33 gole. Zawsze ich dużo strzelałeś, ale tym razem wynik wydaje się być szczególnie imponujący…
Ja bazuje na kończeniu akcji, ale te gole to nie tylko moja zasługa. Mamy w zespole fajnych chłopaków na skrzydłach, fajnych w środku, z którymi świetnie się rozumiemy, bez ich podań nie miałbym tylu goli. Mamy też fajnego trenera Łukasza Chmurę, który lubi grać ofensywnie. Prawie do każdego meczu wychodzimy bardzo wysokim pressingiem i stąd tyle tych bramek.

Ty też lubisz taki styl?
Tak. Wiadomo, że większość drużyn gra, żeby przede wszystkim zabezpieczyć tyły i tylko czasem coś skontrować. Oczywiście czasem trzeba tak grać, Szczególnie gdy gra się z lepszym zespołem. Taki mecz zagraliśmy w Pucharze Polski z czwartoligowym Sokołem Nisko. Wygraliśmy 1:0 i w maju zagramy finał podokręgu z pierwszą „stalówką” (Stal Stalowa Wola).
Jak wspominasz tę rundę jesienną? Jak ci się podoba w tej lidze?
Dobrze wspominam, ale ponarzekam trochę na sędziów. Mam wrażenie, że byli trochę przeciwko nam.
Nie każdy sędzia jest od razu, jak Szymon Marciniak…
Tego sędziego akurat bardzo lubię oglądać.
Najlepszy twoim zdaniem mecz?
Z Transdźwigiem Stale na wyjeździe. To było na początku rundy. Oni i my mieliśmy po pięć zwycięstw, po pięciu kolejkach. Pojechaliśmy na teren wicelidera i wygraliśmy 5:0 po całkowitej dominacji. To był najmniejszy wymiar kary dla nich.
Marzy ci się jeszcze granie w wyższych ligach?
Raczej zająłem się innymi sprawami. Praca, trenuję też z dziećmi. Teraz gram już tylko dla przyjemności.
Szkoda, bo otarłeś się można powiedzieć o ekstraklasę w Jagielloni Białystok. W pierwszym zespole jednak nie dane było ci zadebiutować…
Było blisko, bo dwa razy byłem na ławce, ale na boisko nie wszedłem.

Miałeś okazję poznać wtedy kilku chłopaków, którym potem udało się zrobić karierę…
Tak grałem z Karolem Świderskim, Przemkiem Frankowskim, czy z Filipem Jagiełła na kadrze. Oni dziś grają w zagranicznych klubach i świetnie im idzie, a Karol czy Przemek, to nawet w reprezentacji. Cały czas utrzymuję z nimi kontakt. Żeby było jednak jasne, to niczego nie żałuję i jestem szczęśliwy w tym miejscu, gdzie jestem.
Miałeś też przygodę z reprezentacją Polski. Przypomnij, jak to było…
Byłem na kilku konsultacjach, zagrałem w dziewięciu meczach, strzeliłem trzy bramki. Myślę, że przystopowała mnie kontuzja. Zerwałem więzadła w kostce, kiedy akurat kończyłem wiek juniora. Posłuchałem wtedy niewłaściwych ludzi – menedżerów, zamiast słuchać samego siebie. Poszedłem na wypożyczenie do Stalowej Woli i nim się odbudowałem, nim wróciłem do pełni sprawności, to mój rywal na pozycji miał sześć strzelonych bramek i cały sezon miałem stracony. Niestety nie udało mi się już wrócić do takiej sprawności, jak przed kontuzją. Zacząłem wtedy myśleć o pracy.
Czyli pracujesz, ale wspomniałeś też, że w Sokole trenujesz z dzieciakami…
Mam drużynę juniorów od pół roku. Może wyników jeszcze nie mamy, ale widoczny jest progres u tych chłopaków. Mnie cieszy, że chłopcy są zadowoleni i jest ich coraz więcej.
Chcesz być w przyszłości trenerem?
Jakby mi się nie podobało to, nie rozwijałbym się w tym kierunku. Planuję też pójść na studium Zarządzanie Sportem i Marketing. Chcę się rozwijać, uczyć, iść do przodu.
Często cię porównywano do twojego taty Piotra? Przypomnę, że zagrał ponad 200 meczów w ekstraklasie, grał w europejskich pucharach i reprezentacji Polski…
Bardzo często były porównania, ale stylem różniliśmy się. On był skrzydłowym i to bardzo szybkim. Ja takiej szybkości nie miałem nigdy. Bazuję raczej na sile i technice, ale porównań nie brakowało.

Co u niego słychać?
Wszystko ok. Trochę odciął się od piłki nożnej. W tamtym sezonie prowadził jeszcze Wisłę Annopol, ale zrezygnował. Prowadzi sklepy, niedawno otwierał kolejny i musiał się bardziej na tym skupić, a piłkę odpuścić.
Kibicuje ci?
Tak. Tato przyjeżdża na wszystkie moje mecze. Zresztą nie tylko on. Cała rodzina się pakuje i jedzie na mecz. Dziadek, wujki, ciotki… Zawsze jest ich pełna trybuna.
Ponoć wiosną ekipa będzie jeszcze większa. Niedawno urodziło ci się dziecko. Gratuluję.
Dziękuję. Mamy wspaniałą córeczkę. Początki są ciężkie, bo to takie nagłe zderzenie z rzeczywistością. Życie obraca się o 180 stopni, ale jest fajnie. Myślę, że w marcu zabierzemy ją na pierwszy mecz.