Podkarpacki Związek Piłki Nożnej

Brunetka zamiast blondynki

ps

Obecny pomysł reformy to tylko zgniły kompromis.

W czwartek szefowie Ekstraklasy usłyszą od prezesów PZPN, że reforma rozgrywek nadaje się do… kosza. Dowiedzą się, że sam zamysł na pewno był dobry, ale sprawę fatalnie rozegrano z klubami, na czym z pewnością ucierpiał wizerunek ligi.

Oczywiście, w sprawie reformy zarząd PZPN oficjalnie wypowie się za dwa tygodnie, lecz już teraz prezes Zbigniew Boniek na nieformalnym spotkaniu powie swojemu wiceprezesowi Bogusławowi Biszofowi (który zarazem kieruje ligową spółką) oraz Marcinowi Animuckiemu z zarządu Ekstraklasy i stojącemu na czele Rady Nadzorczej Maciejowi Wandzelowi, że nad projektem trzeba jeszcze popracować. A to oznacza jedno: wprowadzenie go w życie już od następnego sezonu, czyli w pośpiechu, nie ma sensu. Bo teraz mamy tylko zgniły i wciąż kwestionowany kompromis.

Dzielenie ligi na dwie grupy, ale bez dzielenia punktów po sezonie zasadniczym? Na to Boniek się nie godzi, tym bardziej że inne były deklaracje podczas grudniowego spotkania, gdy władze ligi prezentowały założenia reformy na zarządzie PZPN. – To tak, jakby ktoś umówił się na ślub z blondynką, a potem do ołtarza przyszła jakaś brunetka – obrazowo przedstawia problem Kazimierz Greń z zarządu PZPN. W18-osobowych władzach związku przeciwników chaotycznej modyfikowanej reformy jest więcej: Roman Kosecki, Andrzej Padewski, Cezary Kulesza. Liczebnie to wciąż mniejszość, ale ważna jest nie liczba niechętnych działaczy, a jakość ich głosów. Mówimy o ludziach wpływowych, którzy potrafią zmienić poglądy kolegów. W razie czego zostanie wzięty też pod uwagę głos selekcjonera kadry Waldemara Fornalika i dyrektora sportowego PZPN Stefana Majewskiego, którzy też krzywią się na majstrowanie przy rozgrywkach, choć do tej spory ze swoim głosem „na nie” specjalnie się nie obnosili.

Na spotkaniu ktoś z ligi pewnie rzuci argument, że to Ekstraklasa zarządza rozgrywkami, więc PZPN powinien tylko jej pomysły życzliwie zaakceptować. Taką uwagę Boniek zbędzie pobłażliwym uśmiechem, a jeśli będzie w dobrym humorze, grzecznie przypomni: z definicji to narodowy związek odpowiada za kształt ligowych rozgrywek. Tak jest na całym świecie.

Aby nie było wrażenia, iż nic się w polskiej piłce nie zmienia, może da się na poczekaniu wymyślić jakąś lichą namiastkę reformy, na przykład baraż między 14. drużyną ekstraklasy a trzecią 1. ligi. Na początek dobre i tyle.

Antoni Bugajski

Dodaj komentarz