„Jan Domarski 50 lat temu otworzył nam drzwi na stadiony Europy i świata”. Wspominamy jego legendarnego gola z Wembley

436
Fot. Konrad Kwolek

Dziś mija 50 lat od słynnej bramki Jana Domarskiego na stadionie Wembley w Londynie. Polska zremisowała z Anglią 1:1 i dzięki temu zapewniła sobie awans na mistrzostwa świata 1974 w RFN.

Jan Domarski zdobył dla reprezentacji Polski łącznie dwa gole, jeden z nich, ten z Wembley przeszedł jednak do historii. Nawet dziś, pół wieku po tym wydarzeniu, z sentymentem wspomina się ten mecz, a gol Domarskiego, to jedno z największych wydarzeń w historii polskiej piłki nożnej.

– Trochę czasu od tego minęło, ale pewnie, że to pamiętam, dlaczego mam nie pamiętać. Dla mnie to bardzo miłe wspomnienie i cieszę się, że tak wielu ludzi o tym pamięta.  – mówi po latach Jan Domarski, choć dodaje, że czasem te same pytania go denerwują.

Niezwykle ciepło o swoim koledze mówi Grzegorz Lato.

– To był mecz, być może nawet ważniejszy niż wszystkie inne – mówi Grzegorz Lato, król strzelców mundialu w 1974 roku. – Ten gol Jana Domarskiego, mojego serdecznego przyjaciela, otworzył nam stadiony Europy i świata. A później się los potoczył. Muszę wspomnieć, że przed tym meczem z Anglią, graliśmy w Holandii z Holandią i zremisowaliśmy 1:1. Trener Holendrów przestrzegał w tedy Anglików. „Wy się jeszcze nie pakujcie na te mistrzostwa świata, bo musicie wygrać z Polakami, a z nimi nie będzie łatwo”. No i to były prorocze słowa. Powiem, jeszcze tak, To ja ich miałem dobić, Anglików. Miałem sam na sam z bramkarzem i powinienem był to zrobić. Prasa Angielska brzydko przed meczem o nas pisała. „Lato do lekkoatletyki”, „Tomaszewski, to clown”. Po meczu to się zmieniło, pisali nekrologi, że „Koniec angielskiego piłki”, a po mistrzostwach to już całkowicie zmienili zdanie o naszych piłkarzach. Wracając do gola Janka. Ta akcja pokazuje, że jak się nachodzi i jest szansa na strzał, to się nie przyjmuje piłki. Tak jak Jasiu wszedł, a że była doskonała murawa, jeszcze popadało, to piłka dostała niesamowitego przyspieszenia. Mówią „pachówka”, a bramkarz nie zdążył się położyć, jak piłka była już w siatce.

Fot. PZPN

Całą akcję, po której Polacy zdobyli gola, przeprowadziła trójka Stali Mielec. Zaczęło się od Henryka Kasperczaka, który podał do Grzegorza Lato, a ten wyłożył piłkę Domarskiemu. Ten ostatni strzelił bez przyjęcia, umieszczając futbolówkę w bramce.

– Start do tej akcji zacząłem jeszcze na swojej połowie, bo czułem, że może być z tego gol. Potem dostałem doskonałe podanie od Grzesia Lato i bramka. To był naprawdę mocny strzał, a że bramkarz popełnił błąd, to popełnił – wspomina bramkę sprzed 50 lat Domarski.

– Nie tylko po meczu, ale przed także, nasza trójka ze Stali Mielec liczyła się w reprezentacji. Zresztą była też np. trójka z Legii Warszawa: Gadocha, Deyna, Ćmikiewicz, która też miała wiele do powiedzenia – dodaje Lato.

– Kaziu Górski właśnie stawiał na takie dwójki, trójki z klubów, bo wiedział, że chłopaki rozumieją się bez słów na boisku. Po tym meczu w Anglii nasza trójka była na pewno najważniejsza. Nie tylko Stal Mielec urosła, ale cały nasz region – mówi Domarski.

Jan Domarski rozegrał łącznie 17 meczów w barwach narodowych. Po raz pierwszy koszulkę z orzełkiem na piersi założył kilka lat wcześniej, jeszcze jako piłkarz Stali Rzeszów. Zadebiutował 4 sierpnia 1967 roku w Moskwie, gdzie Polska uległa reprezentacji ZSRR 1:2 w meczu eliminacji do igrzysk olimpijskich.

W ciągu kolejnych sześciu lat zagrał w kadrze tylko raz z Irakiem w meczu towarzyskim w 1970 roku. N dobre zagościł w reprezentacji dopiero w 1973 roku. Zagrał drugą połowę meczu z Anglią w Chorzowie w eliminacjach MŚ, pojechał na tourne po Ameryce, gdzie wystąpił w kilku meczach. Potem były m.in. spotkania z Walią w Chorzowie i legendarny mecz z Anglią na Wembley, w których to Domarski zdobywał gole dla Polski. Pojechał na mistrzostwa świata do Niemiec, gdzie jednak był rezerwowym. Dwukrotnie wchodził z ławki w meczach z Argentyną i Jugosławią oraz rozegrał cały mecz z półfinale z Niemcami. Jak się później okazało, był to jego ostatni mecz w kadrze, choć jeszcze przez kilka lat później był jednym z czołowych graczy Stali Mielec.

Występował też w lidze francuskiej w Olimpiku Nimes, ponownie w Stali Rzeszów, a także Resovii, a po wyjeździe do Stanów Zjednoczonych w amatorskim zespole Wisły Chicago.

Po powrocie do Polski był trenerem m.in. 3-ligowych drużyn Stali Sanok czy Zelmeru Rzeszów.

Obecnie chętnie uczęszcza na mecze, szczególnie Stali Rzeszów, chętnie udziela się w promocji piłki nożnej w regionie, jest częstym gościem turniejów piłkarskich. Jest też m.in. przewodniczącym Rady Trenerów Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej.

Kilka dni temu na Stadionie Miejskim w Rzeszowie odbył się I Turniej Podokręgów Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej o Puchar Jana Domarskiego i Grzegorza Lato.

– To były piękne dni kiedy Jan Domarski zdobył tę ważną bramkę na Wembley i otwarły się nam drzwi na mistrzostwa świata – mówi Mieczysław Golba, prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej. – To wydarzenie nadal jest ważne dla nas dzisiaj, dlatego chcieliśmy szczególnie wspominać tamten czas i te chwile, kiedy razem cieszyliśmy się tym wszystkim, co nam później przygotowali piłkarze m.in. Jan Domarski, a w szczególności Grzegorz Lato, który został królem strzelców na mistrzostwach świata. Stąd pomysł na taki turniej. Chcemy, żeby on się stał cykliczny, bo trzeba czcić pamięć tamtych wydarzeń sprzed 50 lat.