Sto lat temu w Kolbuszowej grano już w piłkę nożną. Z tej okazji klub Kolbuszowianka postanowił zorganizować jubileusz, podczas którego odbył się m.in. turniej i mecz piłkarski legend klubu, w którym wzięło udział sześćdziesięciu piłkarzy, byłych i obecnych.
29 lipca 1923 roku doszło do meczu pomiędzy AKS-em Kolbuszową i Lechią Sędziszów Małopolski, to właśnie tę datę przyjmuje się w Kolbuszowej za początek piłki nożnej w mieście, dowodem na to jest pamiątkowy puchar, który otrzymał klub z Sędziszowa za zwycięstwo 7:1. Puchar, przekazany przez Zarząd Klubu z Kolbuszowej, jest jedną z najcenniejszych pamiątek Lechii Sędziszów Młp. Wykonany był z drewna, zwany Złotym, na którym wyryta jest data meczu i nazwy drużyn biorących w nim udział „KS Lechia Sędziszów i AKS Kolbuszowianka”.
Jeszcze kilka lat temu Kolbuszowski Klub Sportowy Kolbuszowianka datował swoje powstanie na rok 1948, nawet w 2008 roku obchodzono hucznie 60-lecie powstania klubu. Po kilku latach miejscowym działaczom udało się jednak dotrzeć do dowodów, że w piłkę nożną w Kolbuszowej grano w zorganizowanym klubie już wcześniej.
– Już podczas obchodów jubileuszu 60-lecia Kolbuszowianki, starsi mieszkańcy mówili, „jak to możliwe, że klub powstał w 1948 roku, jak jego tato, grał w piłkę jeszcze przed wojną”. Wydaje się to być logiczne, ale nie mieliśmy na to dowodów – mówi Dariusz Wróblewski, obecny prezes Kolbuszowianki, z klubem związany od ponad 40 lat.
Nowe światło na sprawę historii powstania piłki nożnej w Kolbuszowej rzuciła książka wydana z okazji 90-lecia Lechii Sędziszów Małopolski. To właśnie w niej znalazło się zdjęcie wspomnianego Pucharu z meczu z 1923 roku. To zmotywowało m.in. Dariusza Wróblewskiego do tego, by poszukać informacji na ten temat. Pomagali mu działający w klubie córka Mariola i syn Grzegorz, a także Dawid i Hubert Jamrozowie oraz były piłkarz Łukasz Cetnarski.
– Zaczęliśmy szukać informacji w Starostwie, w bibliotece i znalazło się kilka dokumentów – mówi Wróblewski. – Papierów była masa, zebrało się tego ze dwa pudła. To różne rzeczy, m.in. protokoły pisane ręcznie. Bezcennym źródłem była książka panów Adama Kozubala i Bogusława Rychlickiego „Sport – ludzie, pasja, wydarzenia. Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcące w Kolbuszowej w latach 1921-2014”, w której autorzy opisują cały przekrój sportu w naszym mieście w ciągu stu lat. Są tam m.in. składy drużyny AKS Kolbuszowa sprzed wojny, potem ci sami ludzie są w Kolbuszowiance w 1948 roku.
Dotarli m.in. do pisma Starostwa w Kolbuszowej z 1926 roku, w którym Starosta udziela zezwolenia na rozegranie meczu pomiędzy GKS Kolbuszowa i Lechią Sędziszów Małopolski – 23 maja 1926 roku.
Znaleziono też dowody, że nazwę Kolbuszowianka używano już przed 1948 rokiem. Była to Legitymacja Piłkarza, wydana na rok 1946 przez Rzeszowski Okręgowy Związek Piłki Nożnej, na nazwisko Karol Grodecki, który został zatwierdzony jako piłkarz KS Kolbuszowianka. Oprócz tego w książce o Lechii Sędziszów Młp. znaleziono wiele fragmentów dotyczących meczów z Kolbuszową, również zdjęć zrobionych jeszcze przed II Wojną Światową.
To wystarczyło Zarządowi KKS Kolbuszowianka, żeby w 2016 roku podjąć uchwałę o przyjęciu daty 29 lipca 1923 roku, jako datę powstania Klubu. Działacze taką decyzję motywowali zarówno dokumentami, jak i relacjami świadków, a byli to najstarsi żyjący, byli piłkarze Maciej Kurda, Józef Olszowy i Bogusław Rychlicki.
W ciągi kilku lat działaczom udało się zebrać bardzo okazałą kolekcję pamiątek klubowych, w większości związanych z ostatnim 30-leciem, kiedy to klub odnosił swoje największe sukcesy. Dzięki temu można było zorganizować specjalną wystawę, która została zaprezentowana podczas obchodów jubileuszu na Stadionie Miejskim. Po jubileuszu wystawa została przeniesiona czasowo do budynku biblioteki w Kolbuszowej.
Swoje szczególne miejsce w wystawie ma wspomniany Puchar z 1923 roku pożyczony od Lechii Sędziszów.
Kolbuszowianka przez wiele lat była niewielkim klubem grającym w niższych ligach. Progres zaczął się w latach 80-tych, kiedy klub pod swoje skrzydła wziął Igloopol, lokalny oddział dużego kombinatu powstałego w Dębicy. Niemal wszyscy piłkarze Kolbuszowianki dostali pracę w Igloopolu. W 1986 roku drużyna awansowała do klasy A, a rok później do „okręgówki”, zaś w 1990 roku do 4 ligi. Jednym z największych sukcesów klubu uznaje się awans w 1995 roku do 3 ligi. Udało się to osiągnąć, choć wspomniany Igloopol już wcześniej się rozpadł.
– Już w latach 80-tych byłem piłkarzem i działaczem klubu, założyliśmy drużyny młodzieżowe juniorów, robiliśmy nabory, to właśnie z takich naborów wypłynął Marek Bajor, który zaczynał u nas, a potem trafił do Igloopolu. Wszyscy w Kolbuszowej są dumni, że potem sięgnął z naszą reprezentacją po medal olimpijski w Barcelonie. Nasi juniorzy grali wtedy w lidze makroregionalnej ze Stalą Rzeszów, Stalą Mielec, Resovią i drużynami z Krakowa. Dla małej Kolbuszowej, to było coś niesamowitego – mówi D. Wróblewski.
Jak dodaje działacz z Kolbuszowej, z transferem Marka Bajora związana jest ciekawa anegdota, bo najpierw miał on trafić do Stali Mielec.
– Wszystko było dograne, nawet zaczął z nimi trenować, a my dostaliśmy w zamian za transfer sprzęt sportowy, potem jednak zjawił się Igloopol Dębica, coś tam się podziało na „wyższym szczeblu” i poszedł do Dębicy, a my musieliśmy oddać sprzęt wzięty od Mielca.
Zdobywca srebrnego medalu na Igrzyskach w Barcelonie, czy mistrz Polski z Widzewem Łódź, do dziś ma sentyment do Kolbuszowej. Pojawił się też na jubileuszu 100-lecia Piłki Nożnej w Kolbuszowej.
– Zagląda do nas raz na jakiś czas, przy okazji odwiedzin u rodziny – mówi Wróblewski.
Bajor to najbardziej utytułowany, ale nie jedyny znany piłkarz rodem z Kolbuszowej. W reprezentacji Polski zagrał też Mateusz Cetnarski. On również sięgnął po tytuł mistrza Polski (ze Śląskiem Wrocław), w ekstraklasie rozegrał 236 spotkań. Ci dwaj piłkarze mają osobną gablotę w historycznej wystawie stworzonej z okazji jubileuszu.
Na najwyższym poziomie rozgrywkowym zagrał też Patryk Fryc w barwach Bruk-Betu Termaliki Nieciecza i Wisły Kraków, a o poziom niżej Bogdan Siwiec w barwach Stali Rzeszów oraz Zbigniew Fryc i Jerzy Motwicki w Stali Stalowa Wola.
Kolbuszowianka najwyżej zaszła do 3 ligi. Miało to miejsce we wspomnianym 1995 roku. Drużyna pod wodzą trenera Jerzego Daniło zagrała przez rok w 3 lidze, grupa krakowska. Niestety 28 punktów nie wystarczyło do utrzymania się. Rok później klub jednak znów cieszył się z awansu. Drugi sezon w 3 lidze dla Kolbuszowianki był znacznie lepszy, zdobyła 43 punkty w 34 meczach, ale w związku z reorganizacją rozgrywek, nawet 11. miejsce na 18 zespołów nie dawało utrzymania.
– To były ciekawe czasy, trochę inne spojrzenie na piłkę nożną, mniej patrzyło się na pieniądze. Kolbuszowianka była zbudowana z samych chłopaków miejscowych, nie było mowy o armii zaciężnej, co dziś jest w wielu klubach. Miło było w tym barć udział, ja byłem członkiem zarządu, ale też kierowcą autobusu, lekarzem, kim trzeba było – wspomina Jan Fryc, który obecnie zarządza stadionem, należącym do Fundacji Na Rzecz Kultury Fizycznej i Sportu w Kolbuszowej, gdzie Kolbuszowianka rozgrywa swoje mecze.
W latach 90-tych zrodził się też pomysł na rozgrywanie meczu noworocznego. Początkowo były to starcia Kolbuszowianki z Kolbuszowianką II, a potem Kolbuszowianki z Sokołem Kolbuszowa Dolna. Tradycja ta została do dziś, o czym pisaliśmy już w poprzednich artykułach.
Po tłustych latach przyszły jednak też chude. Kilka lat temu klub przechodził kryzys. Po spadku z 4 ligi w 2016 roku drużyna mocno obniżyła loty, do tego pojawiły się problemy finansowe, związane z obcięciem dotacji z miasta. W sezonie 2017/18 klub zrezygnował z gry w klasie A. Zamiast tego przystąpił do rozgrywek w klasie B, w której występowały rezerwy Kolbuszowianki. Część z piłkarzy zasiliła lokalnego Sokoła Kolbuszowa Dolna, inni rozeszli się po okolicznych klubach i zaczęła się mozolna odbudowa. W sezonie 2017/18 drużyna Kolbuszowianki zajęła ostatnie miejsce w najniższej lidze rozgrywkowej, ale rok później była już trzecia, a w 2020 roku awansowała do klasy A. Kolejny sezon i kolejny awans, tym razem do klasy O. Po roku Kolbuszowianka znów znalazła się w klasie A, by kilka miesięcy później na 100-lecie klubu cieszyć się znów z awansu.
– Znów mamy drużynę złożoną w większości ze swoich chłopaków. Nie jest to 3 liga, jak kiedyś, ale powoli. Cieszę się, bo mam dziesięć drużyn, trenuje u nas 250 dzieci. Nasi juniorzy co roku w notują awans i za moment będą stanowić o sile drużyny seniorów. Czy uda się powtórzyć lata 90-te? Tego nie wiem, ale na pewno chcemy powalczyć o awans do 4 ligi. W tym sezonie może być trudno, ale w kolejnych? Kto wie? Dla mnie Kolbuszowianka jest jak drugi dom, spędzam tu większość czasu, jestem w tym klubie ponad czterdzieści lat, kiedy świętował awans do 3 ligi i gdy graliśmy w klasie B.