Piłkarz Błękitnych Ropczyce strzelił już ponad 40 goli w sezonie: To mój rekord!

325
Hubert Siepierski, piłkarz Błękitnych Ropczyce, fot. Błękitni Ropczyce/Robert Skalski

– Liczy się wygrana i bramki drużyny, a nie to, ile ja ich strzeliłem – mówi Hubert Siepierski, czołowy strzelec Błękitnych Ropczyce. Jego drużyna zapewniła sobie awans do 4 ligi, a on jest na dobrej drodze do zdobycia tytułu króla strzelców.

Hubert Siepierski jest wychowankiem Błękitnych Ropczyce. Jako junior szkolił się też w SMS-ie Łódź, grał też w LUKS Bałucz oraz 3-ligowych drużynach Karpat Krosno i Wisły Sandomierz. W 2018 roku powrócił do Ropczyc i od tej pory jest jednym z ważniejszych piłkarzy Błękitnych.

Rok temu Błękitni spadli do klasy O. Nowy sezon rozpoczęli jednak z przytupem. Z 29 dotychczasowych meczów wygrali 23 i już na kilka kolejek przed końcem zapewnili sobie awans. Siepierski ma w tym bardzo duży udział. W tym sezonie ma już na koncie 43 bramki i jest liderem klasyfikacji strzelców klasy O Dębica.

Czołowemu snajperowi Błękitnych i świeżo upieczonemu ojcu zadaliśmy kilka pytań m.in. o kończącym się sezonie, strzelaniu goli, jak się czuje jako tato i jak to było z jego szansami na grę w wyższych ligach.

Łukasz Pado: Wakacje już zaplanowane? Choć przed wami ostatni mecz sezonu, to od co najmniej dwóch tygodni awans macie w kieszeni, więc można pomyśleć o odpoczynku…

Hubert Siepierski: Prywatne wakacje w tym roku zaplanowane w domu, w klubie po ostatniej kolejce przewidziane jest około 3 tygodni wolnego i później szybki powrót na okres przygotowawczy, bo zdajemy sobie sprawę, że czeka nas bardzo wymagający sezon.

Te wakacje, to chyba już gdzieś z tyłu głowy są, bo w ostatnim meczu prowadziliście z Chemikiem Pustków 4:2 i… Co się potem stało? To nie w waszym stylu wypuszczać takie wygrane z rąk…

Co do ostatniego meczu z Chemikiem, to ciężko cokolwiek sensownego powiedzieć. Począwszy od rozjemcy, który najwidoczniej nie potrafi udźwignąć meczu, na jakże wysokim szóstym poziomie rozgrywkowym oraz przebiegu meczu, który był dość niespotykany, a Pustków po prostu wykorzystał nasze „wielbłądy”. Charakterem wyszarpali sobie zwycięstwo, za co szacunek dla nich.

We wspomnianym meczu strzeliłeś dwa gole i wszystko wskazuje na to, że oprócz awansu, będziesz miał tytuł króla strzelców i to z zawrotną liczbą ponad 40 goli w sezonie. Czy to twój rekord? Pytam zarówno o twój dorobek, jak i drużyny, bo tu goli jest blisko 130.

Tak, zdecydowanie jest to największa liczba bramek, jaką udało mi się strzelić w pojedynczym sezonie. Też szczególnie ta liczba cieszy ze względu na fakt, że większość życia gram na boku pomocy, a nie z przodu. Jednak „zarzucę” tutaj klasykiem, że ważniejsza jest ta druga cyfra, o której pan wspomniał, czyli ilość goli, jaką strzeliła drużyna, a w ogóle, to najważniejsze jest miejsce w tabeli.

Rok 2023 w twoim życiu pewnie będzie zapisany tłustym drukiem. Oprócz sukcesu sportowego był też ten życiowy. Kilka tygodni temu zostałeś tatą?

Zgadza się, rok 2023 na zawsze będzie szczególny, zarówno zawodowo jak i prywatnie. W momencie, kiedy chłopaki wygrywali mecz o awans, ja wraz z żoną „graliśmy” swój mecz w szpitalu i na świat przyszedł nasz syn Cezary.

Jak się czuje dzidziuś, jak ma na imię i jak się czujesz jako tato?

Co do roli ojca, to piękne uczucie, które wiele osób do tej pory nazywało „nie do opisania”. I owszem, takie też jest.

Wróćmy jeszcze do piłki. Rok temu, gdy spadliście z 4 ligi, w wywiadzie powiedziałeś, że za rok wracamy. Trzeba przyznać, jesteś słowny… Jak ty oceniasz ten zakończony sezon?

Jeśli wygrywa się ligę, to oczywiście inaczej nie można nazwać sezonu aniżeli udany.

Był trudny?

Od pierwszego dnia w okręgówce traktowaliśmy to jako cel. Nie jako, jakieś szczególne wyzwanie, ponieważ doskonale znaliśmy swoje możliwości i to gdzie jest tak naprawdę nasze miejsce.

Na jesieni komplet zwycięstw, potem na wiosnę lekki falstart, bo porażka z Radomyślem i remis w Czerminie, ale jak złapaliście rytm, to znów biliście wszystkich po kolei. Wiosna była trudniejsza niż runda jesienna?

Ciężko powiedzieć, co się stało na wiosnę w porównaniu tego, co było na jesień. Nie dało się wyczuć jakiegoś rozluźnienia z naszej strony, robiliśmy wszystko w ten sam sposób, jak do tej pory. Całe szczęście dość szybko udało nam się otrząsnąć i wrócić na właściwe tory.

Awans do 4 ligi, to na pierwszy rzut oka nic wielkiego, ale patrząc na to, jak w ostatnich latach większość beniaminków odbija się od tej ligi, to jednak trzeba podchodzić do tego poważnie…

Pierwszy sezon po awansie z reguły zawsze jest bardzo ciężki. Na taki również będziemy nastawiać się zarówno my zawodnicy, jak i sztab trenerski i zarząd.

Macie w zespole kilku ogranych piłkarzy nawet w wyższych ligach niż czwarta, sam grałeś kiedyś w 3 lidze, a Michał Ogrodnik, to nawet wyżej. Jest kilku doświadczonych chłopaków. Drużyna potrzebuje wzmocnień? Czy dacie radę tym składem?

Wszyscy zdajemy sobie sprawę, ze ta drużyna potrzebuje bardzo sporej przebudowy kadrowej i wzmocnień, jeśli chcemy się liczyć w walce o bezpieczne miejsca w lidze, bo patrząc nawet po innych okręgówkach, tym jakie drużyny awansowały w tym roku do 4 ligi, to mówiąc kolokwialnie „nie będzie komu spaść”. Sezon zatem zapowiada się bardzo ciekawie.

A jak to było z Hubertem Siepierskim i jego graniem w 3 lidze, z twojej perspektywy? Dlaczego po Karpatach Krosno i Wiśle Sandomierz wróciłeś do Ropczyc?

Ciężko mi teraz, po latach analizować moją grę w trzeciej lidze, bo po pierwsze nie zagościłem w niej zbyt długo, a po drugie w obu wymienionych klubach bardziej byłem zawodnikiem środka pola aniżeli bocznym pomocnikiem. Koniec końców uważam, że decyzja o zejściu ligę niżej i powrót do domu był strzałem w „dychę”, zarówno od razu po odejściu z Wisły nie przekonywały mnie telefony z trzeciej ligi, również dzisiaj te telefony nie brzmią tak, jakby miały zmienić moje zdanie o zmianie otoczenia.