Z Podkarpacia na Mundial: Drugi raz „Jędzy”, czyli spora niespodzianka w kadrze

285

Inauguracja Mistrzostw Świata 2022 w Katarze lada chwila. Na zbliżający się wielkimi krokami Mundial poleciał tylko jeden piłkarz pochodzący z Podkarpacia – Artur Jędrzejczyk. Wychowanek Igloopolu Dębica zdaniem ekspertów raczej nie powącha murawy w Katarze, a może jego uniwersalność okaże się potrzebna selekcjonerowi Czesławowi Michniewiczowi?

Młody „Jędza” był skazany na grę w Igloopolu. Mieszkał niedaleko stadionu „Morsów”, a na początku lat 90-tych, dzięki potężnemu kombinatowi Igloopol nieżyjącego już Edwarda Brzostowskiego (były prezes PZPN w latach 1986-86), dębicki klub zagrał dwa sezony w ówczesnej 1 lidze, czyli obecnej ekstraklasie. Kilkuletni Jędrzejczyk niekiedy był zabierany na wyjazdowe mecze, gdyż jego ojciec Roman był kierowcą klubowego autokaru.

Artur od początku wybijał się w młodzieżowych drużynach. – Było wielu bardziej utalentowanych od niego, ale pracą i ambicją doszedł tak daleko. Jak chciałem go zmienić w trampkarzach to uciekał pod przeciwną chorągiewkę – wspominał Jędrzejczyka jego pierwszy trener Kazimierz Sak. – Do Legii Warszawa, dzięki wsparciu Leszka Pisza, pojechało od nas na testy kilku chłopaków, ale ostał się tylko „Jędza” – dodawał Sak w rozmowie z portalem nowiny24.pl

Leszek Pisz, legenda Legii Warszawa i 14-krotny reprezentant Polski w latach 90-tych: – Graliśmy w Warszawie mocno obsadzony turniej i wygraliśmy go. Po nim było kilka zapytań o naszych chłopaków. Ponieważ dobrze znam się z Markiem Jóźwiakiem (wówczas dyrektorem Legii – przyp. red.) Artur trafił do mojego byłego klubu.

W 2006 roku zadebiutował w ekstraklasie, potem był jednak wypożyczany do GKS-u Jastrzębie, Dolcanu Ząbki czy Korony Kielce, gdzie zbierał doświadczenie. Wrócił do Legii i w 2010 roku został powołany przez Franciszka Smudę do reprezentacji na zgrupowanie w USA i Kanadzie, zadebiutował 12 października w zremisowanym 2:2 pojedynku z Ekwadorem. Na Euro 2012 w Polsce i Ukrainie jednak się nie „załapał”. Zapracował za to na transfer do rosyjskiego FK Krasnodar.

W 2013 roku został powołany przez ówczesnego trenera reprezentacji Polski Adama Nawałkę na dwa mecze towarzyskie ze Słowacją i Irlandią, zaś trzy lata później do kadry na mistrzostwa Europy 2016. Na Euro we Francji zebrał dobre noty grając we wszystkich pięciu meczach – z Irlandią Płn. (1:0, 90 minut), Niemcami (0:0, 90 min.), Ukrainą (1:0, 90 min.), Szwajcarią (6:5 k., 120 min.) i Portugalią (4:6 k., 120 min.). Był nazywany jednym z „żołnierzy” Nawałki.

Artur Jędrzejczyk w samolocie do Kataru z prezesem Podkarpackiego ZPN i wiceprezesem PZPN, Mieczysławem Golbą. fot. archiwum prywatne

W 2016 roku wrócił do Legii. Na mundialu w Rosji 2018 wystąpił jednak tylko w jednym meczu, z Japonią (1:0, 90 min.). Gdyby jednak wziąć pod uwagę tylko boiskowe zmagania (nie wliczając konkursu rzutów karnych), drużyna z „Jędzą” w składzie na żadnej z tych imprez nie zaznała porażki.

Rok temu Paulo Sousa nie znalazł miejsca dla legionisty na Euro 2020 rozgrywane w czerwcu 2021 roku. Jego powołanie do 26-osobowej kadry na Mundial w Katarze było niespodzianką.

Bardzo dobrze wspominam okres pracy z trenerem Michniewiczem. Gdy zdobywaliśmy mistrzostwo Polski, cały czas mi powtarzał, że powinienem grać w reprezentacji. Selekcjoner mnie zna, raczej się na mnie nigdy nie zawiódł, więc wciąż jest szansa, by załapać się na mundial. Mam swoje lata, ale przecież nie tylko ja. Kamil Glik też jest już doświadczony, a w kadrze wciąż jest najlepszy na środku obrony. Dlatego nie skreślam samego siebie. Tym bardziej, że trener ze mną pracował i zna moje atuty oraz wady. Wie jaki jestem i czy pasuję charakterem – mówił Artur Jędrzejczyk, jeszcze w październiku, na łamach sport.tvp.pl. Trafił w sedno!

W kadrze Michniewicza w Katarze jest jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy w ekipie. Dla „Jędzy” to powrót do kadry po trzech latach. Po raz ostatni w barwach narodowych wystąpił bowiem w listopadzie 2019 roku w meczu towarzyskim ze Słowenią (1:1). Łącznie w pierwszej reprezentacji Polski rozegrał 40 spotkań (przebywając na boisku łącznie 3007 minut), w których strzelił trzy gole – wszystkie głową.

Patrzę na Jędrzejczyka przez pryzmat jego doświadczenia, umiejętności i wszechstronności. Jak cofniemy się do czasów, kiedy pracowałem w Legii, to w meczach pucharowych zawsze wyróżniającymi się graczami byli Jędrzejczyk i Wieteska. Na europejskim poziomie zawsze dawali radę. Gdyby nie kontuzja, to Artur byłby powołany już na mecz ze Szwecją i miałby duże szanse grać. Znam Artura i wiem, na co go stać – argumentował swoją decyzję Czesław Michniewicz na kanale „Meczyki”.

Selekcjoner często powtarzał, że jeśli legionista jest zdrowy i w optymalnej formie, to mimo wieku wciąż należy do czołowych obrońców w lidze. – Bardzo dobrze go znam i jest ważnym punktem w moim zamyśle – dodawał selekcjoner.

Ostatni raz w kadrze Artur Jędrzejczyk grał trzy lata temu. fot. Łączy Nas Piłka

– Nie sądzę, że dostanie szansę gry, raczej Michniewicz nie będzie ryzykował. Tym bardziej, że forma Jędrzejczyka ostatnio nie zwyżkowała. To jednak cenny piłkarz do rywalizacji o miejsce w składzie i wszechstronny, w obronie może zagrać na każdej pozycji – opowiadał z kolei Leszek Pisz.

Dębiczanin dodawał, że dla kadry Michniewicza kluczowy będzie pierwszy mecz, z Meksykiem: – Jak dobrze zaczną to może coś ruszy. Jak nie to będziemy mieć mecz otwarcia, o wszystko i nie daj Boże o honor. Towarzyski mecz z Chile nie był wielki, to rywale grali lepszy futbol, ale my wygraliśmy. Widziałem też ostatni sparing Meksyku i nie zachwycał. To rywal do ogrania! Trzeba będzie uważać na Arabię Saudyjską, zagrają w swoim klimacie i to nie są „ogórki”. Mam nadzieję, że z przyjemnością będę oglądał te mistrzostwa.

To jeszcze dwa słowa o „Jędzy”, który nie zapomina skąd wyszedł w wielki świat. – Seniorom kupił markowy sprzęt, łącznie z butami, przekazuje na klub jeden procent podatku, nawet kibicom czasem dołoży kilka tysięcy na oprawę. Zresztą przy każdym transferze spływa do nas kilka procent, na przykład ponad 100 tysięcy jak wracał z Krasnodaru do Legii. To ogromna kwota do budżetu 4-ligowca – przyznał Kazimierz Sak.