Krzysztof Pietluch: Są dni, że dziś mam nockę, a jutro mecz

446
fot. Konrad Kwolek

Rozmowa z KRZYSZTOFEM PIETLUCHEM, wybranym najlepszym piłkarzem 15. kolejki 4 ligi podkarpackiej w głosowaniu kibiców na fanpagu Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej na facebook.com. Piłkarz Wólczanki Wólka Pełkińska mówi o trudnej sytuacji swojego klubu, ale też o jego przyszłości, ślubie i pracy.

Łukasz Pado: Gratuluję. Kibice wybrali Pana graczem kolejki? Zawsze to jakieś pocieszenie patrząc na wyniki waszej drużyny w tym sezonie…

Krzysztof Pietluch: Myślę, że pocieszenie jakieś tam jest, bo patrząc na ten sezon, to powodów do radości nie mamy. Co mogę powiedzieć? Cieszę się, jest to jakiś plus, ale chętnie zamieniłbym to na kilka punktów w tabeli.

Drużyna ostatnio wygrała mecz ze Skołoszowem, to pewnie cieszy najbardziej, ale to była pierwsza wasza wygrana od bodaj dwunastu meczów, w których zdobyliście… tylko 1 punkt. Koszmar?

Nie pamiętam, od kiedy kopię w piłkę na Wólce, od klasy B, żeby coś takiego mnie spotkało. Co zrobić, wielu naszym chłopakom ewidentnie brakuje doświadczenia, a czasem może też umiejętności. Co zrobić, taki mamy zespół i już. Często jest tak, że do tej 70. minuty, kiedy są siły, to jakoś to wygląda, a potem wszystko siada, tracimy bramki i przegrywamy mecz.

Zastanawiasz się czasem, co się stało z tą Wólczanką, której jeszcze dwa lata temu zabrakło punktu, żeby awansować do 2 ligi?

Wtedy mieliśmy kilku doświadczonych chłopaków i kilku młodych uzdolnionych, takich co dziś grają w 1 lidze, jak Wiktor Kłos, Krystian Wrona, Dawid Olejarka, Kuba Szczypek. To młodzież biegała cały mecz i dawała z siebie wszystko, co widać potem było po wynikach i widać gdzie teraz są. Mieliśmy bardzo mocną drużynę. W pewnym momencie jednak mocno poszliśmy w ten system pro junior. Dla klubu fajnie, bo były z tego pieniądze, ale jak się okazało, samą młodzieżą nie da się grać.

Krzysztof Pietluch nadal potrafi zachwycić, ale mam wrażenie, że coraz rzadziej? Już nie strzelasz tylu goli, co wcześniej…

To się bierze z tego, że brakuje nam doświadczonych graczy i dostaję dużo mniej piłek do przodu. Sam się do siebie uśmiecham, że mam teraz więcej asyst niż bramek, co mi się wcześniej nie zdarzało. Teraz mam 10 asyst i tylko sześć bramek. Już nie jestem tak na szpicy, tylko muszę się często cofać po piłkę. Ale taka rola. Staram się jak mogę i chcę dawać drużynie, ile jestem w stanie.

Martwisz się o Wólczankę? Że to może być rok po roku kolejny spadek?

Martwię się, bo nasza sytuacja nie jest łatwa. Martwię się, bo uważam, że jeszcze za wcześnie, żebym biegał po piątej lidze. Czasem jednak przychodzą myśli, że może to już czas na mnie. Może dałbym sobie nieco spokój z graniem i poszedł w trenerkę. Zostało jeszcze dwa mecze do końca rundy, potem trzeba wyczyścić głowę i pomyśleć co dalej. Mam sporo telefonów z propozycjami, ale na razie odpowiadam „Dajcie mi dograć, tę rundę do końca, to porozmawiamy”.

Masz dopiero 32 lata, na emeryturę chyba zdecydowanie za wcześnie…

Na pewno za wcześnie, tym bardziej że piłka cały czas mnie cieszy. Teraz może nie tak bardzo, bo nasza sytuacja wygląda słabo. Ale mówię, potrzebujemy tylko paru doświadczonych zawodników i to można jeszcze wszystko odwrócić, a my robimy czasem takie głupie błędy, że w klasie A się takie nie zdarzają.

Widzisz jeszcze nadzieję dla Wólczanki w tym sezonie?

Byłem ostatnio u naszej u Pani Wójt. Zapytała mnie „czy się utrzymamy”. Powiedziałem szczerze, że będziemy się starać. Wiadomo przydałoby się jakieś większe wsparcie. A odpowiadając na pytanie, to chyba każdy jest dobrej myśli, ale w Koronie Rzeszów też pewnie tak myślą, jak i w innych drużynach w strefie spadkowej. Dużej straty nie ma, ale trzeba mieć trochę ludzi z doświadczeniem, żeby z tego wyjść.

A patrzysz na górę tabeli, coś cię tam zaskakuje?

Myślę, że nie. Karpaty Krosno, JKS Jarosław to myślę drużyny, które między sobą rozstrzygną sprawę awansu. Jest jeszcze Cosmos Nowotaniec, który rzeczywiście mnie trochę zaskakuje. Nie wiem, jakie oni tak mają plany. Tam większość składu to obcokrajowcy, trudno powiedzieć.

U was też jest kilku zawodników spoza Polski

To prawda. Jest u nas pięciu chłopaków z Ukrainy, jest też Kolumbijczyk i Japończyk. Jeszcze w takiej drużynie z taką liczbą obcokrajowców nie grałem. Czasem przez to jest problem z porozumieniem się. Ukraińcy radzą sobie z polskim, ale nie wszyscy. Większy problem jest z tą dwójką. Na treningu wygląda, to tak, że ktoś im tłumaczy po angielsku, z tym chwile schodzi, ale tak to wygląda u nas. Gdy graliśmy z Nowotańcem, to czułem się, jakby to była liga ukraińska, a nie polska (śmiech).

W Wólczance jesteś od prawie dwudziestu lat z małymi epizodami w Resovii i Orle Przeworsk. Widzisz się jeszcze w innym klubie?

Chciałem jeszcze gdzieś indziej pograć. Na pewno wtedy, kiedy byłem dwa tygodnie w Stali Rzeszów. Byłem, zobaczyłem, podobało mi się, ale jednak zostałem w Wólczance. Jestem tu można powiedzieć od urodzenia i mam sentyment do tego klubu, ale może trzeba coś zmienić. Mam trochę telefonów, nie mówię tak, ale też nie mówię nie. Jak nie będzie konkretnych działań w naszym klubie w kierunku utrzymania się, to pewnie trzeba będzie czegoś poszukać. Mi chodzi o grę, bo ostatnio piłka nie cieszy mnie.

Masz duże doświadczenie w futsalu. Zimą pograsz na hali?

Zobaczymy. Mam dużo propozycji na halę, również z Eurobusu dzwonił do mnie Robert (Kurosz), były telefony z Jarosławia. Raczej pogram w hali, bo zimą będę się trochę nudził.

Eurobus Przemyśl awansował do 1 ligi futsalu i nieźle sobie radzi. Może być ciekawie…

Na pewno, ale tam chłopaki trenują od lipca. Wejść w tę drużynę teraz na pewno będzie trudno. Z drugiej strony Robert mnie namawia. Zobaczymy.

Rok, z perspektywy gry w Wólczance niezbyt udany, ale prywatnie były powody do uśmiechu. Wziąłeś ślub, prawda?

Tak. Miałem ślub, jestem bardzo zadowolony. Mam kochaną żonę, kochanego syna, to daje mi dużo radości.

Co robi Krzysztof Pietluch, gdy nie gra w piłkę?

Pracuję w służbie mundurowej. Dziś jest taka sytuacja, że mam nockę, a jutro mecz. Było tak, że nie spałem 72 godziny i potem grałem mecz. Czasem bywa ciężko, ale nie będę narzekał, taka praca, jak trzeba to nie ma przebacz.