Świadomie uchyliłem się od głosowania nad losem Kazimierza Grenia, aby zdystansować się od tematu i wybicia się na poziom obiektywnego komentatora sprawy, która zaprzątała uwagę delegatów dorocznego zjazdu PZPN.
Już sam fakt umieszczenia peryferyjnego punktu w porządku obrad najwyższego, władczego gremium nie świadczy dobrze organizatorach zgromadzenia. Jeszcze gorzej wypada osądzić samych delegatów, których kliniczna bierność wobec wyzwań dyscypliny przejawiła się parodią dyskusji, w której wzięło udział raptem dwóch przedstawicieli środowiska: niezawodny krytyk każdej władzy Zbigniew Lach i stały obrońca praw piłki kobiecej Roman Jaszczak.
Krakowianin Lach, z powodu swej namolnej dociekliwości w zadawanych pytaniach o pieniądze i sposoby ich wydawania, otrzymał swego czasu ksywkę „księgowego”. Pozostał wierny swej finansowej wrazickości i rzucił w stronę prezydium zjazdu wiele wątpliwości co do respektowania przez szefostwo związku kryterium transparentności w rozchodach. Mizeria dyskusyjnego zapału spowodowała jeszcze większą nędzę, ujawnioną w końcowych efektach pracy zjazdowej komisji uchwał i wniosków. Jej przewodniczący od trzech lat powtarza ten sam elementarny błąd, wedle którego przegłosowane na zjeździe decyzje, mają podlegać (?) jeszcze rozpatrzeniu przez zarząd PZPN.
No ale do takich „drobiazgów” nikt nie miał we wtorek głowy, bo one były całkowicie zaprzątnięte spektaklem, w ramach którego oskarżony Greń przeistoczył się w oskarżyciela. Proces ten próbował hamować Zbigniew Boniek, obsadzony w niewdzięcznej dla siebie roli przewodniczącego obrad. Starał się jak mógł, ale stał na straconej pozycji, z tego względu, że rozpędzony baron walił w niego jak bęben, jako inspiratora swego pognębienia.
Prezes, chcąc zademonstrować swoją oczywistą neutralność wobec orzeczonej przez Komisję Dyscypliny PZPN kary, starał się być wiarygodny w tym względzie. Zacisnął zęby i pozwolił na 40-minutową mowę obrończą, która okazała się aktem oskarżenia. W tym momencie, pewne – wydawałoby się – przyklepanie 10-letniego ostracyzmu bohatera incydentu z dublińskiego trotuaru zawisło na włosku.
Sprawę przesądziło na jego korzyść, błyskotliwe w swej logice, wystąpienie delegata z Krakowa – Janusza Hańderka. Człowiek, którego Greń rok temu sponiewierał ze zjazdowej trybuny, imputując mu współpracę agenturalną z SB i śpiesząc w sukurs krytykowanemu przezeń Bońkowi, teraz wzniósł się ponad osobiste anse. Został wprawdzie przeproszony przez Grenia za pomówienie w wyniku ugody sądowej i ogłoszeniu w GW, to jednak urazę miał prawo zachować. Były przewodniczący Komisji Rewizyjnej PZPN ostro potępił drakoński wyrok, wykazując dyspozycyjność organu skazującego.
Trzeba trafu, że ten sam niezmieniony skład Komisji Dyscypliny karał wielokrotnie Grenia za jego bezpardonowe ataki na poprzedniego prezesa związku. Z chwilą zmiany ekipy panowie, jak gdyby nigdy nic, wszystkie orzeczone przez siebie kary nałożone na rzeszowskiego enfant terrible uchylili hurtowo, niejako z automatu, chcąc dopasować się do sytuacji, w której Greń stał się pretorianinem nowego prezesa. Hańderek wstrzelił się w nastroje wielu delegatów, którzy nie mając wyrobionego zdania na temat zarzuconego Greniowi czynu, w żaden sposób nie mogli zaakceptować drastycznie wysokiego wyroku.
Mając legitymację kogoś, kto nie przyłożył ręki do czynnej obrony Grenia w tajnym głosowaniu, mogę tu spokojnie wyrazić publicznie swoją opinię w sprawie. Faktycznym autorem tej kuriozalnej próby ukatrupienia niepokornego działacza stał się, niestety, prof. Wojciech Przybylski z Gdańska – szef związkowej Komisji Etyki! Powinien był pojąć prostą, jak bytowski Drutex, istotę tzw. afery biletowej
Jej forma, treść i waga była i jest problemem etyczno-moralnym i jako taki powinien trafić do rozpoznania przez właśnie to ciało. Przekazanie jej do „dyscypliny” jako mającej znamiona przestępstwa, było jawnym nadużyciem i wydaniem Grenia na pohybel! Wszak irlandzki sąd wydał wyrok uniewinniający i nikt nie może go kwestionować!
źródło: http://katowickisport.pl/cotygodniowy-felieton-ryszarda-niemca,artykul,577928,1,12690.html