Kazimierz Greń nie został zawieszony w prawach członka zarządu na walnym zgromadzeniu sprawozdawczym PZPN. Delegaci zagłosowali przeciwko zawieszeniu prezesa Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej. Odebrać to można, jako dotkliwy policzek wymierzony w apodyktyczną politykę zarządzania związkiem prezesa Zbigniewa Bońka.
Wprawdzie za zawieszeniem Grenia głosowało 63 delegatów, a przeciwko 41, ale kwalifikowana większość to 2/3 ważnych głosów przy obecności bezwzględnej większości. Oznacza to, że tylko 60,5 procent głosowało „za”. Walne zgromadzenie nie podjęło więc uchwały w sprawie zawieszenia Grenia do zakończenia postępowania dyscyplinarnego w sprawie rzekomego handlowania przez niego biletami przed meczem z Irlandia – Polska w Dublinie. Do przegłosowania uchały zabrakło Bońkowi 9 głosów.
– Nie czuję się zwycięzcą, nie skaczę z radości i nie biegam wokół hotelu, czuję się po prostu dobrze – skomentował wynik głosowania Greń. – Dziękuję tym, co mi zaufali i dzięki którym mogę nadal pełnić funkcję członka zarządu PZPN. A dlaczego więcej osób głosowało za moim zawieszeniem i dlaczego na sali obrad jest tak cicho, nikt, poza mną czy delegatem Lachem, nie odważy się zadawać niewygodnych pytań? Odpowiedź jest bardzo prosta. Dlatego, że nikt nie chce się znaleźć w takim samym położeniu jak ja. Nikt nie chce doświadczyć tego co ja. Żebyśmy jednak tylko nie przeżyli w PZPN takiej „drabinki”, jaka była w Polskim Związku Piłki Siatkowej. I wiem, co mówię, ale to sprawa na inne posiedzenie – ostrzegł podkarpacki „baron”.
Przed zjazdem, który zapowiadał się jako kolejne nudne posiedzenie, które okrasić miał jedynie „One Man Show” Grenia. między prezesem Bońkiem a delegatem z Rzeszowa doszło do ostrej wymiany zdań. Greń domagał się wprowadzenia na zjazd swojego adwokata i skorzystania z urządzeń multimedialnych do prezentacji slajdów przy swoim wystąpieniu. Szef PZPN, a jednocześnie przewodniczący obrad, nie chciał na to przystać, jakby się czegoś panicznie obawiał. Greń, powołując się na statut PZPN postawił ostatecznie na swoim.
Do punktu 13, obrady toczyły się w mocno sennej atmosferze. Niektórzy delegaci, zmęczeni udziałem do wczesnych godzin porannych w poniedziałkowej Gali Ekstraklasy, postanowili posiedzenie wykorzystać na regenerację sił. Wyłączona na sali obrad klimatyzacja (w holu obok, o dziwo, działała).na jednych wpływała usypiająco, na innych – zniechęcająco.
Obrady przed przerwą na lunch ożywił nieco Zbigniew Lach z Krakowa.
– Przypięto mi łatkę oszołoma. Wolę to niż łatkę oszusta – oznajmił z mównicy, co od razu wywołało poruszenie na sali.
– Nie milczcie! – nawoływał małopolski działacz..- W FIFA milczeli i się doczekali! Mówcie, co Was boli. Ludzie chodzą i po katach mówią, że Boniek to satrapa, autokrata. To wyjdźcie i powiedzcie to na mównicy!
Lach zapytał, ile związek wydaje na wynajęcie apartamentu prezesa, wyraźnie pijąc do szefa Komisji Rewizyjnej, Stanisława Bobkiewicza, który wcześniej mówił, że finanse w PZPN są w jak najlepszym porządku (szkoda, że co innego Bobkiewicz twierdził jeszcze pół roku temu podczas Gali „Piłki Nożnej” po zebraniu prezesów wojewódzkich ZPN-ów w stołecznym Hiltonie). Lach wywołał też do tablicy niedawnego opozycjonistę Bońka, wiceprezesa Romana Koseckiego, który miał przyjąć premię 80 tysięcy złotych za milczenie i nie zadawanie trudnych pytań swemu zwierzchnikowi..- Nie można było tego dać na młodzież? Aż tak dużo trzeba było? – dopytywał się krakowski działacz.
– Dostałem dwie nagrody po 25 tysięcy – odpowiedział „Kosa”. – Następnym razem zastanowię się, czy je wziąć.
– To podłe insynuacje – wtrącił zirytowany nagonką Lacha Boniek.
Lach też zadrwił z niepoważnego orzeczenia Komisji Dyscyplinarnej PZPN wykluczenia na 10 lat z działalności w piłce Grenia. – Powinien dostać dwanaście lat. Za jeden bilet jeden rok – kpił były policjant z Krakowa.
Po przerwie obiadowej odbył się ponadpółgodzinny „One Man Show” podkarpackiego działacza z pokazem wizualnym, podobnym do słynnej już jego konferencji prasowej. Greń powtórzył, iż padł ofiarą ukartowanej akcji skompromitowania go w oczach opinii publicznej, gdyż stanowi dla Bońka zagrożenie. Pokazywał na slajdach dowody manipulacji sprzyjających obecnej władzy mediów, a zwłaszcza „Przeglądu Sportowego” i portalu weszlo.com, a także Komisji Dyscyplinarnej PZPN, działającej na zlecenie prezesa związku. Zaatakował szefa PZPN, iż niezgodnie ze statutem PZPN, UEFA i FIFA reklamuje nielegalne w Polsce zakłady bukmacherskie i jakoś to Komisji Dyscyplinarnej, dbającej o przestrzeganie zasad etyczno-moralnych, zupełnie to nie przeszkadza.
Boniek kilkakrotnie próbował skrócić wystąpienie swojego adwersarza, strofując go, iż porusza sprawy nie związane z tematem.
– Pan stara się sprawić wraźenie, że władzom PZPN zależy na dyskwalifikacji Grenia, a przecież to nieprawda – ripostował „Zibi”. – Przypominam ci, że gdy zadzwoniłem do ciebie zaraz po tym jak wyszła sprawa biletów i zapytałem, co wydarzyło się w Dublinie, to mnie okłamałeś. Dlatego nie mam podstaw, by ci wierzyc teraz – replikował potem prezes w bardziej osobistym tonie.
Greń jednak, co chciał powiedzieć, to przekazał. Cynicznie też poprosił Bońka o przygarnięcie do nielegalnego bukmachera, gdy pozbawi go środków do życia czerpanych z PZPN.
Głosowanie na korzyść podkarpackiego „barona”, mimo iż nie zabiegał o głosy (nie wykonał, jak się zarzekał, żadnego telefonu do delegata z prośbą o zajęcie przychylnego stanowiska), utwierdziło go w przekonaniu, że rozpaczliwe wystąpienie spełniło swoje zadanie.
Decyzja zjazdu nie wpłynie jednak w żaden sposób na postanowienie Komisji Dyscyplinarnej. Greń po uzyskaniu uzasadnienia wykluczenia go z piłki na 10 lat, skorzysta z prawa odwołania się do Najwyższej Komisji Odwoławczej, a jeśli i jej postanowienie będzie dla niego niekorzystne odwoła się, zgodnie z związkową procedurą, do walnego zgromadzenia PZPN, które odbędzie się najwczęśniej jesienią przyszłego roku i będzie jednocześnie zjazdem wyborczym nowego prezesa. Zarząd w tym czasie może ponownie wnioskować o zawieszenie go w prawach członka.
Długa i wyboista droga czeka więc Grenia do dowiedzenia swojej niewinności i oddalenie orzeczenia Komisji Dyscyplinarnej. Ale jak podkreślił, w tym meczu jednak piłka jest teraz po jego stronie.
PS: PZPN, choć przeprowadzał transmisję live ze swoich wcześniejszych zjazdów, wtorkowego dotyczącego drażliwej kwestii Grenia, nie odważył się upublicznić w żadnej formie, ani transmisji telewizyjnej, ani internetowej. Na szczęście wp.pl przechytrzyła PZPN i w tak zwanym Periscope, czyli podglądaczu na koncie Mateusza Święcickiego na Twitterze zaprezentowała całe wystąpienie Grenia. Co bardziej zmyślni mogli je więc prześledzić w internecie (screen z transmisji w Periscope poniżej). W dobie elektronizacji ukrywanie informacji, nawet tych niezbyt korzystnych, nie ma więc większego sensu. Nic się bowiem nie ukryje. Blokada i cenzura, to już nie te czasy, prezesie Boniek!